Zdrowa żywność - zobacz na Ceneo.pl

wtorek, 5 stycznia 2021

Ubichinol – lepsza i skuteczniejsza postać koenzymu Q10 w Twojej diecie

Właściwości koenzymu Q10 są szeroko znane i jest to bardzo dobry sygnał – ludzie więcej uwagi poświęcają zróżnicowanej diecie i suplementacji. Koenzym Q10 ma kluczowe znaczenie w procesie oddychania komórkowego i wytwarzania energii, a zatem dotlenia je i chroni przed niszczącym wpływem wolnych rodników.

Warto też wiedzieć, że na rynku dostępna jest efektywna forma koenzymu Q10 znana pod nazwą ubichinol.

Ubichinol opinie, a wiedza fachowa

Jeśli nasza wiedza w kwestii zdrowego żywienia jest ograniczona, łatwo możemy popełnić błąd jak dawkować koenzym Q10. Na rynku lwia część preparatów zawiera ubichinon, czyli gorzej przyswajalną formę, podczas gdy najlepszy dla naszego organizmu jest suplement ubichinol. Nic nie znaczący detal w nazwie? Nic bardziej mylnego. Ubichinol koenzym Q10 to forma najbardziej zredukowana, przez co ludzki organizm ma zdolność jego przyswojenia kilkukrotnie wyższą niż w przypadku stosowania innych preparatów tego typu.

Ubichinol sklep – kiedy wybieramy się na zakupy, czy to do apteki czy sklepu internetowego, warto zwrócić uwagę na formę zakupionego produktu. Suplement ubichinol może mieć postać proszku lub tabletki. W powszechnej opinii nie ma większej różnicy, w praktyce różnica jest kolosalna, jeśli nie wiemy jak dawkować ubichinol. Przede wszystkim ważna jest obecność tłuszczy. Stosując proszek ubichinol trzeba rozpuścić go w łyżce oliwy lub zażywać go bezpośrednio po posiłku dla zwiększenia efektywności. Ubichinol w tabletkach nie daje tego problemu, gdyż fabrycznie połączony jest z rozpuszczalnikiem poprawiającym wchłanialność.

Suplement ubichinol – na co stosować?

Wśród wielu jakościowych producentów suplementów (przykładem ubichinol Kaneka), warto wybierać produkty, w których koenzym Q10 pochodzi z naturalnego procesu fermentacji drożdży, a nie z produkcji syntetycznej. Efekty ubichinol? Zwiększając produkcję energii w komórkach odczuwamy jej przypływ w codziennym funkcjonowaniu. Ubichinol koenzym Q10 pozwala na zmniejszenie stresu oksydacyjnego, wspomaga krążenie krwi i pracę serca, wspomaga pracę układu nerwowego, a nawet poprawia płodność wśród mężczyzn.

Ubichinol cena – jeśli chcemy zyskać wysoce efektywny preparat koenzym Q10 to za opakowanie 60 kapsułek przyjdzie nam zapłacić około 100 zł. Jest to doskonała inwestycja dla sportowców i ludzi, którzy prowadzą aktywny tryb życia – wysoka produkcja energii przez organizm jest wówczas bardzo odczuwalna. Codzienna suplementacja ubichinol to działanie profilaktyczne – działając antyoksydacyjnie możemy w sposób znamienny ograniczyć stany zapalne i zmiany nowotworowe wewnątrz naszego organizmu.

Dawkowanie ubichinol – stosowanie tabletek z tym preparatem jest mało uciążliwe. Dla optymalnego efektu można łykać je dwa razy dziennie, najlepiej bezpośrednio po posiłku. Dla kogo koenzym Q10? Przede wszystkim dla osób po 30 roku życia, u których w sposób naturalny jest go mniej.

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Czym zastąpić w diecie niezdrowe tłuszcze? Oto zdrowe oleje tłoczone na zimno

Obecność nienasyconych kwasów tłuszczowych jest niezbędna w naszej codziennej diecie. Olejów roślinnych używamy zwykle do smażenia oraz do przygotowywania sałatek. Wybranie odpowiednich olejów tłoczonych na zimno może nam pomóc w profilaktyce oraz walce z wieloma schorzeniami, a także poprawiać ogólną kondycję zdrowotną.

Oto kilka przedstawicieli olejów roślinnych, na które warto zwrócić uwagę stojąc przy półce sklepowej.

Tłuszcze roślinne zawarte w olejach tłoczonych na zimno mają bardzo szeroki wpływ na ludzkie zdrowie. Między innymi pomagają regulować układ krwionośny, układ odpornościowy, a także potrafią działać antyoksydacyjnie. Z naszych rodzimych surowców tworzy się olej rzepakowy czy olej słonecznikowy, ale także sporą popularnością cieszą się bardziej egzotyczne produkty, np. olej kokosowy czy olej z nasion chia.

Ogółem oleje roślinne tłoczone na zimno powinny być solidnym punktem diety każdego człowieka. Przykładem szalenie zdrowego produktu na naszym rynku jest olej lniany. Niezwykłe właściwości zawdzięcza bogactwu kwasów wielonasyconych, w tym kwasów z grup omega. Olej lniany dedykowany jest osobom, które posiadają skłonności do problemów układu krążenia, gdyż dobrze reguluje poziom cholesterolu i wspomaga pracę serca. Pamiętajmy jednak, że olej lniany powinien być spożywany na zimno – całkowicie nie nadaje się on do smażenia.

Wśród nierafinowanych olejów interesujący jest olej kokosowy. Ma bardzo subtelną konsystencję oraz przyjemny kolor i aromat – jest prawdziwą perełką we współczesnej kuchni. Ze spokojem można nim zastąpić powszechne oleje do smażenia, gdyż jego temperatura dymienia to około 180 stopni. Kwasy tłuszczowe o średniej długości łańcucha w oleju kokosowym nie są szkodliwe dla zdrowia człowieka. Co więcej, kwas lauronowy ma bardzo mocne działanie antybakteryjne i przeciwgrzybiczne. Olej kokosowy idealnie nadaje się do wypieków i przygotowywania deserów.

Kolejnym ciekawym olejem tłoczonym na zimno jest olej z pestek dyni. Ma on ciemną barwę i smak nieco przypominający orzecha (zbliżony do oleju lnianego). Olej z pestek dyni jest skarbnicą kwasów nienasyconych: kwasu linolowego i oleinowego. Znajdziemy w nim także mikroskładniki, o które trudno w innych produktach spożywczych, przykładem jest selen i cynk. Olej z pestek dyni obfituje w witaminy, takie jak witamina E, A, witaminy z grupy B oraz witamina D. Ciekawy aromat oleju z pestek dyni sprawia, że nadaje się do różnorodnych potraw – do ryżu, sałatek i past w szczególności.

Praktycznie każdy z olejów roślinnych tłoczonych na zimno, bez względu na to czy pochodzi z nasion, owoców, pestek czy orzechów, powinien być dostępny w dużych sieciach marketów spożywczych oraz w jakościowych sklepach osiedlowych. Jeśli jednak poszukiwania pełnowartościowych olejów staną się zbyt trudne, polecamy sięgnąć do oferty internetowej sklepów ze zdrową żywnością.

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Olej rzepakowy – cudze chwalicie swego nie znacie

Od kilku lat zachwycamy się właściwościami oliwy z oliwek, a tymczasem zupełnie pomijamy niezwykłe właściwości naszego rodzimego oleju rzepakowego. Okazuje się bowiem, że olej tłoczony z nasion rzepaku odznacza się najdoskonalszym składem niezbędnych kwasów tłuszczowych. Jego obecność na stole gwarantuje nie tylko dobre zdrowie ale również urodę.

Niezbędne kwasy tłuszczowe

Aby ludzki organizm mógł właściwie funkcjonować, potrzebuje dostarczania kwasów omega-3 i omega-6. Ważna tu jest jednak nie tylko odpowiednia ilość, ale przede wszystkim odpowiedni stosunek. Ta wzorcowa proporcja wynosi 2:1, czyli dwie części kwasów omega-6 i jedna część kwasów omega-3.

To właśnie taką idealną proporcję można znaleźć w naszym oleju rzepakowym, podczas gdy często wybierana oliwa z oliwek charakteryzuje się stosunkiem omega-6 do omega-3 – 10:1, olej sojowy 7:1, a olej słonecznikowy aż 126:1.

Kwas oleinowy – lek na cholesterol


Kolejnym składnikiem oleju rzepakowego jest niezwykle cenny kwas oleinowy. Ten niezbędny składnik naszej diety doskonale reguluje gospodarkę lipidową, zmniejszając ilość złego cholesterolu LDL i zwiększenie dobrego cholesterolu HDL. Tu dla porównania olej rzepakowy zawiera 62% kwasu oleinowego, olej lniany – 23 % a olej słonecznikowy – 18%.

Co jeszcze znajdziesz w oleju rzepakowym?

W skład oleju rzepakowego wchodzą również związki polifenolowe, sterole roślinne, karoteny i tokoferole. Ich zawartość dodatkowo ulepsza skład oleju czyniąc z niego cudowne remedium na wiele dolegliwości. Oprócz dobroczynnego wpływu na zdrowe serce i obniżenie poziomu cholesterolu, wymienione wyżej substancje wykazują działania odmładzające organizm.

Wychwytują wolne rodniki, a tym samym spowalniają procesy starzenia się organizmu i zapobiegają pojawieniu się różnych chorób cywilizacyjnych. Nadmierna liczba wolnych rodników może doprowadzić do powstania chorób serca, miażdżycy, cukrzycy, nowotworów, a także zwyrodnienia plamki żółtej. 

Witaminy urody i młodości                               

Olej rzepakowy jest też źródłem dwóch podstawowych witamin rozpuszczalnych w tłuszczach  wpływających na stan skóry i błon śluzowych. Mowa oczywiście o witaminie E i beta-karotenie, czyli prowitaminie A.

Witamina E zapobiega starzeniu się skóry, dzięki czemu nazywana jest witaminą młodości. Oprócz tego uczestniczy w ochronie czerwonych krwinek i wpływa na prawidłową wydolność mięśni.

Witamina A odznacza się nie tylko silnymi właściwościami antyoksydacyjnymi ale przede wszystkim wpływa na dobre funkcjonowanie wzroku. Jej niedobór powoduje tak zwaną „kurzą ślepotę” a także wadliwe działanie układu immunologicznego.

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

„Butelka z filtrem do pracy”, czyli - czy woda filtrowana jest naprawdę smaczna i zdrowa?

W świecie w którym praktycznie codziennie zjawiają się nowe trendy żywieniowe oraz związane z nimi gadżety, trudno czasem zorientować się, co naprawdę jest dla nas pożyteczne, a co jest jedynie przejściową modą. W tym artykule postanowiliśmy przyjrzeć się popularnej ostatnio wodzie filtrowanej.

MODA NA FILTROWANIE

Do szerokiego grona tematów związanych z nowoczesnym żywieniem oraz szeroko pojętym zdrowym trybem życia, dołączyła w ostatnim czasie kwestia wody filtrowanej oraz różnego rodzaju gadżetów służących do jej pozyskiwania. Coraz więcej osób przerzuca się na wodę filtrowaną, nie brakuje jednak również głosów twierdzących, że to „nabijanie w butelkę” (a raczej w tym wypadku dzbanek). Czy jest to zatem jedynie sprawny marketing oraz przelotna moda, jakich wiele, czy też dzbanki filtrujące na stałe zagoszczą w naszych domach oraz biurach? 


KROPLA HISTORII


Zacznijmy od tego, że filtrowanie wody wcale nie jest nowym zjawiskiem, a jedynie w epoce zdrowego żywienia nabyło szczególnej popularności. Rozwiązania z zakresu filtracji znane są od dziesiątek lat zarówno w Europie, jak i na całym świecie. 

Przykładem może być tu włoska firma Pozzani Pure Water znana ze swoich systemów filtracji wprowadzanych w Wielkiej Brytanii już od 1987 roku. Ich produkty zdobyły sobie dużą popularność w Europie, a także ustaliły pewien standard rozwiązań filtracyjnych, obowiązujący aż po dziś dzień. W Polsce Pozzani pojawiło się pod postacią jednej ze swoich autorskich marek, a mianowicie - Filter Logic, znanego polskiemu klientowi z filtrów do ekspresów kawowych oraz filtrów do dzbanków. 

Jest to oczywiście tylko jeden z gigantów filtracji, których produkty docierają również na polski rynek w ostatnim czasie. Jak jednak widzimy na jego przykładzie filtracja wody to nie nowy temat w Europie. Skąd zatem, poza oczywiście samym wzrostem dostępności, wzięła się jej duża popularność? 


BUTELKA Z FILTREM DO PRACY?


Powodów by filtrować wodę do codziennego użytku, jest naprawdę wiele. Nawet jeśli jesteśmy sceptycznie do niego nastawieni to musimy przyznać, że niektóre z nich naprawdę przemawiają do wyobraźni. ;) Oto dwa głównie z nich:

1. Ekonomia..

Zwolennicy filtrowania wody często podnoszą kwestię jej ekonomiczności. Woda filtrowana jest zwyczajnie tańsza od butelkowej, czyli tej kupowanej w sklepie. Czy zastanawialiście się kiedyś ile wody butelkowej wypijacie tygodniowo i ile wydajecie na nią pieniędzy? No właśnie. Dla wielu statystyka ta może być naprawdę szokująca, tym bardziej że mowa idzie o elementarnym i  ogólnodostępnym, zdawało by się, składniku diety, na którego spożywanie rzadko kiedy zwracamy uwagę. Warto to jednak robić nie tylko ze względu na kwestię zdrowia dla którego utrzymania woda jest niezbędna, ale też naszych domowych finansów. 

Oszczędność na wodzie filtrowanej przejawia się szczególnie wtedy, jeśli zużywamy jej dużo na co dzień. Możemy zrezygnować z zakupów „na szybko” po drodze do pracy, gdzie zwykle zaopatrujemy się w wodę (zwykle droższą niż np. w dużym markecie, gdzie robimy comiesięczne zakupy) i po prostu napełnić przed wyjściem naszą butelkę z filtrem zwykłą wodą z kranu. (Mamy to szczęście, że w większości polskich miast woda z kranu nadaje się do spożycia) Później, gdy wypijemy przefiltrowaną wodę, możemy w łatwy sposób uzupełnić zapas wody w naszej biurowej kuchni, czy też łazience, bez potrzeby udawania się do sklepu i wydawania pieniędzy. 

Taka butelka ma też jeszcze jedną zaletę - jest poręczna oraz wygodna do przenoszenia. Można ją łatwo wsadzić do torebki, czy też do plecaka i spokojnie udać się do pracy, pieniądze zachowując w kieszeni. Przyda się nam również po pracy, kiedy wybieramy się na przykład na trening na siłownię, czy w inne miejsce.  


 2. ..i ekologia.


Drugi argument zwolenników filtrowania wody dotyczy kwestii mniej przemawiającej do wyobraźni, niż kwestie finansowe ;), ale nie mniej ważnej dla współczesnego świata, zmagającego się z różnego rodzaju problemami ekologicznymi… 

Mowa oczywiście o ekologii związanej z filtrowaniem. Woda butelkowa to bowiem nie tylko duże pieniądze wydawane co miesiąc, ale też ogromne ilości plastikowych odpadków niezwykle szkodliwych dla ziemskiego ekosystemu. I choć większość z nas segreguje śmieci, a w tym i plastik, to wciąż niestety widok zaśmieconych nim lasów, górskich szlaków, czy też zwykłych przydrożnych rowów, nie należy do przeszłości. Jednym ze sposobów przeciwdziałania temu brzemiennemu w skutkach zjawisku jest produkowanie mniejszej ilości odpadów plastikowych, a tych - jak wiadomo - nie sposób uniknąć kupując wodę w butelkach, które nie poddają się łatwemu recyklingowi. 

Wyposażenie naszego gospodarstwa domowego w dzbanki i butelki filtrujące dla domowników, skutecznie mogą zredukować liczbę odpadków oraz polepszyć ogólną sytuację środowiska naturalnego. Dla wielu osób jest to argument przemawiający za wodą filtrowaną jeszcze bardziej, niż kwestie finansowe.Jednak niewątpliwie nawet sceptycy zgodzą się, że w takim połączeniu użyteczności dla własnego portfela i dla otaczającego nas świata nie ma zupełnie nic zdrożnego, a wręcz przeciwnie - jest to obopólna korzyść. 


KWESTIA SMAKU


Żeby nie zostać posądzonym o stronniczość w sporze pomiędzy zwolennikami filtrowania i jego przeciwnikami, przyszedł czas aby spojrzeć na nasz temat również ze strony tych drugich. 

Często podnoszoną przez przeciwników kwestią jest smak wody, czy tez jego rzekomy brak. Wiele osób, które piły wodę filtrowaną twierdzą, że woda filtrowana pozbawiona jest dobrego smaku, jaki posiadają wody butelkowe. Osoby te twierdzą również, że woda filtrowana gorzej, niż na przykład mineralna, gasi pragnienie. Jak jest w rzeczywistości? 

Pamiętajmy, że woda filtrowana jest najczęściej wodą pochodzącą z naszego domowego kranu. Jak już wspominaliśmy w większości polskich miast jest ona zdatna do spożycia, jednak nie możemy spodziewać się po niej smaku podobnego do wody źródlanej. Woda filtrowana ma po prostu inny smak, nie oznacza to jednak że gorszy. Wiele w tej kwestii zależy także od filtrów do wody, których używamy w naszych dzbankach i butelkach filtrujących. 


FILTRY DAFI, BRITA I INNE - CO SIĘ NA NIE SKŁADA?


Do jednych z najpopularniejszych produktów w tej kwestii na naszym rynku należą z pewnością filtry Dafi oraz Brita. Również ich dzbanki oraz butelki najczęściej znajdziemy w polskich domach.  Ich filtry, podobnie jak i większość innych dostępnych modeli, składają się z kilku standardowych elementów które mają zapewnić nam wodę jak najwyższej jakości. 

Głównym z nich jest wkład umieszczony wewnątrz plastikowej obudowy, nazywany również zasypem filtrującym. Zbudowany jest on z tak zwanej żywicy jonowymiennej, a także aktywowanego węgla. Na czym polega ich działanie? 

Dzięki żywicy jonowymiannej pozbywamy się z wody kranowej nadmiaru soli, który nie tylko jest szkodliwy dla zdrowia i powoduje osadzanie się kamienia na różnego rodzaju sprzętach, ale też wpływa na twardość wody, a tym samym na jej smak. 

Węgiel aktywowany to z kolei substancja pochodzenia naturalnego, działająca na zasadzie gąbki, czy też znanego nam z aptekш węgla, pomagającego przy różnego rodzaju zatruciach pokarmowych. Absorbuje różnego rodzaju substancje chemiczne, w tym obecny w wodzie kranowej chlor, a także detergenty. Dzięki niemu możemy mieć pewność, że woda nie zawiera żadnych szkodliwych dla naszego zdrowia substancji. 

Nie są to oczywiście wszystkie funkcje filtrów i ich podstawowych składników. Niektóre modele zostały wyposażone w specjalistyczne żywice mineralizujące wodę, dzięki czemu jest ona bardziej nasycona i bogata w minerały. Ma to również wpływ na jej smak. Tak jest właśnie w przypadku filtrów Dafi Mg+ i Dafi pH+ i Brita. 


JAKIE JESZCZE ALTERNATYWY? 


Rosnąca popularność filtrowania wody jest faktem, a jej zalety są niezaprzeczalne. Nie można jednak niezauważyć, że rozwiązania z jej zakresu posiadają również swoje wady, do których należy przede wszystkim smak wody niezadowalający wszystkich użytkowników, a także stosunkowo niewielka pojemność dzbanka czy butelki z filtrem. 

Polecimy je więc przede wszystkim jako doraźne rozwiązanie problemu dużych wydatków na wodę butelkową oraz zanieczyszczenia środowiska. W przypadku, gdy chcemy podejść do problemu bardziej profesjonalnie, rekomendujemy zapoznanie się z rozwiązaniami znanymi, jako systemy odwróconej osmozy, nano oraz ultra filtracji. W ich ramach profesjonalne filtry różnego typu montowane są pod zlewami, lub innymi źródłami wody w domu, i bezpośrednio dostarczane do naszych kranów. Jest to oczywiście rozwiązanie droższe, ale z pewnością zadowoli najbardziej wymagających. 

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Selen - zarówno nadmiar jak i niedobór szkodliwy dla zdrowia

Przez długie lata selen był uważany jedynie za truciznę. I jest nią faktycznie, ale tylko w nieodpowiednich dawkach. Właśnie to jest z selenem najtrudniejsze: odrobinę za dużo szkodzi, ale odrobinę za mało, też jest źle.

Szkodliwość Selenu stwierdzono w 1933 r., gdy zauważono, że pszenica uprawiana na glebie zbyt bogatej w ten minerał, dzia­łała toksycznie na bydło. Aż tu w latach sześćdziesiątych zaczęto zachwycać się tym minerałem. Bez selenu nie ma zdrowia! Se­len wraz z witaminą E ratuje serce! Selen przedłuża młodość! Selen chroni nas przed rakiem! Odkrycie selenu, jako czynnika zdro­wia, jest przełomem w medycynie, a także w hodowli zwierząt.

Na przykład, w Nowej Zelandii i w Turcji są duże niedobory tego pierwiastka w glebie. Odkryto tam, że tajemnicze nagłe zgony dzieci (jak i. piskląt gołębi), szczególnie płci męskiej, są spowodowa­ne niedoborami selenu. W Szkocji, tam gdzie również, selenu jest za mało, aplikuje się np. cielętom, zaraz po urodzeniu zastrzyk soli selenowych albo też kilka tygodni karmi się je doustnie maleńkimi dawkami tego pierwiastka. Podobne, choć nieco gorsze, efekty daje witamina E. Ale i nadmiar selenu szkodzi. W Kolumbii, na terenach gdzie jest go zbył dużo, ludzie łysieją i gubią paznokcie, a chorobę zwie się selenosis.

Zwierzęta też miewają jej typowe objawy, m. in.: niedomagania przewodu pokarmowego, wypadanie zębów, zapale­nie dziąseł, skóry, uszkodzenia kończyn, utrata włosów i sierści. Selen to niezwykle tajemniczy minerał. Używa się go przy produkcji szkła, by było bardziej krystaliczne. Jest zasadniczym elementem fotokomórki. Pod wpływem światła zyskuje dość trwałe ładunki elektryczne, a te wykorzystuje się m. in. w kserografii na płytach selenowych. Prawdę mówiąc, potrzebne nam są tylko śladowe ilości selenu. Można powiedzieć, że nie ma żywności absolutnie pozbawionej tego składnika, choćby w ledwo śladowych ilościach.

Selen, witamina E i serce

Podobnie jak witamina E selen jest antyoksydantem. Co nie ozna­cza, że składniki te mogą się całkowicie zastępować, lecz działają na pewno synergicznie. Pełnią niezależne od siebie role, a jed­nak wolą współpracować, zastępując się wzajemnie w procesach biologicznych. Gdyby selen tylko aktywizował witaminę E, byłby niezastąpio­ny, niezbędny. Ale on ochrania ponadto kwasy nukleinowe przed uszkodzeniami, wzmaga naszą odporność i tym samym zabezpie­cza przed licznymi chorobami. Prof. dr Wilfrid E. Shute z Kanady jest od dawna uznawany za jeden z najwyższych autorytetów, gdy chodzi o witaminę E. Twierdzi on, że Wit E, odgrywa niezwykle ważną rolę w procesie utrzymania w zdrowiu serca i unikania chorób układu krążenia. A selen jest przecież niezbędny do pracy mięśnia sercowego i naczyń krwionośnych.

Meksykański lekarz dr Martin uzyskiwał niezwykle dobre wyniki, gdy chorych na angina pectoris (dusznicę bolesną) leczył selenem i witaminą E. Podobne doświadczenia mieli lekarze na Filipinach. Leczenie samą tylko witaminą E nie dawało tak dobrych wyników, jak w połączeniu z selenem. W rejonach, gdzie mamy zbyt mało selenu, obserwuje się więcej chorób na tle krążeniowym niż tam, gdzie jest go w glebach i roś­linach wystarczająco dużo. Ale jednocześnie na terenach, gdzie tego mikroelementu jest zbyt wiele, ludzie również cierpią na nad­ciśnienie, arteriosklerozę, złe krążenie itd. Już po objawach choro­bowych można się zorientować, gdzie jest go zbyt mało lub wystę­puje w nadmiarze.

Selen i nowotwory

Badania przeprowadzone w dwóch miastach w USA dały niespo­dziewany wynik. Otóż w Rapid City, wśród przebadanych obywateli stwierdzono wysoki poziom selenu we krwi, a w mieście Lima — niski. W Rapid City było dwa razy mniej przypadków śmierci i cho­rób spowodowanych nowotworami niż w Limie. Badań tych dokony­wał dr Shamberger, epidemiolog z Cleveland i ogłosił wyniki W „Critical Reviews in Clinical Laboratory Sciences (VI.1971). Podobnie rewelacyjne efekty przedstawił prof. Schraiutzer z Kalifor­nii. Wiele prowadzonych doświadczeń nad powstawaniem i leczeniem raka zwierząt wykazuje, że selen opóźnia rozwój tej strasznej choroby lub nie dopuszcza do jej powstawania.

Wykazał to również Zespół Ekologicznej Profilaktyki w Krakowie. Badania doktorów Schrautzera, Shambergera i Schwarza wykazały też, że osoby chore na raka mają zdumiewająco niski poziom selenu we krwi. Co prawda dotąd nie wiadomo, w jaki sposób selen działa i jak chroni przed rakiem. Przypuszcza się, że będąc podobnie jak witamina E antyoksydantem, zmniejsza szkodliwe utlenianie ko­mórek i nie dopuszcza do ich deformacji, do uszkodzeń genetycz­nych DNA. Sprzyja, więc prawidłowemu rozwojowi tkanek. Selen, a także kobalt czy magnez, są znane, jako czynniki przeciwdziałające uszkodzeniom chromosomów, zawierających genetyczny materiał, który kontroluje życie komórek i ich naturalne rozmnażanie.

Pomyłki medycyny

Szczególnie bogatym, a niedocenianym dotąd, źródłem selenu są u nas wody siarczane ze Swoszowic i Buska. Przyjmuje się, że lecznicze ich właściwości, które wiązano z siarką, zawdzięcza się właśnie selenowi. W świetle współczesnych danych inaczej trzeba rozumieć prawdę skuteczności wód siarczanych w leczeniu kiły. W Swoszowicach, jak przekazuje tradycja, leczył się chętnie król Stefan Batory. W jego czasach, gdy „choroba dworska" była bar­dzo rozpowszechniona, stosowano, jako jedyny lek na nią szarą maść, czyli wcierki rtęciowe. Leczenie wcierkami „szaruchy" po­wodowało ogromne osłabienie, jako następstwo zatrucia rtęcią. Wy­płukanie jej z organizmu przez picie wód siarczanych z selenem powodowało poprawę zdrowia, co ówcześni wiązali ze skutecznym leczeniem kiły. Dziś wiemy, że wody siarczane wcale nie mają wpływu na krętka bladego, a pozorna poprawa samopoczucia chorych była wynikiem jedynie odtruwającego działania.

System odpornościowy

Dr John Martin z Uniwersytetu Stanowego w Colorado rozsławił siebie i selen doświadczeniem na myszach. Okazało się, że zwie­rzęta, u których w celach badawczych wywołano choroby nowotwo­rowe, a potem podawano im odpowiednie dawki selenu, zaczęły produkować 20 do 30 razy więcej ciał odpornościowych niż myszy z grupy kontrolnej. Wykazały to również badania krakowskiej Kli­niki Hematologicznej. Ta działalność selenu, czyli zmuszanie organizmu do wytwarzania antyciał, a więc ciał odpornościowych w wypadku zagrożenia infekcją, wyjaśnia me­chanizm funkcjonowania tego pierwiastka w organizmie jako „stra­ży pożarnej". Podobną rolę odgrywa też witamina E. Odporność na infekcje, w tym infekcje rakotwórczym wirusem, jest więc uwarun­kowana odpowiednim odżywianiem.

Selen grzybobójca

Zespół Kliniki Hematologicznej w Krakowie dowiódł, że selen unieczynnia aflatoksyny i tym samym chroni komórki przed rako­twórczym działaniem tych trucizn, a ponadto wpływa niszcząco na pleśnie, które je produkują. Odkrycie tych faktów było podstawą do zgłoszenia patentowego (wspólnie ze Zjednoczeniem „Polfa"), dotyczącego sposobu roz­pylania soli selenu w postaci sprayu na widoczne plamy grzybicze na murach i ścianach zawilgoconych domów. Plamy te mogły być spowodowane niekiedy, toksynotwórczymi grzybami. Mówiąc o grzybobójczych właściwościach selenu, należałoby uwzględnić perspektywiczne możliwości jego wykorzystania, np. dla ratowania środków spożywczych zagrożonych czynnikami śro­dowiskowymi.

W Wypadku, gdy czas zbiorów przypadnie na wilgo­tne lato, może powstać sytuacja, w której przy braku urządzeń do suszenia ziarno ulegnie skażeniu pleśniami (Aspergillus flavus i inne). Może wówczas stać się groźne dla zdrowia ludzi i zwie­rząt. W tym okresie bardzo ważne i celowe byłoby podjęcie uzupełniających działań dietetycznych, polegających na dostarcza­niu ludności z terenu zagrożonego większych ilości antyoksydantów w postaci pożywienia, zawierającego związki selenu, witaminę E, C itd. Podobna sytuacja może powstać, gdy zbiory ziemniaków ulegną skażeniu grzybkami w wilgotnych warunkach.

Grzyby te (np. Phifophtora infestans, Synchytrum endobioticum — zaraza ziemniacza­na) mają właściwości uszkadzające tkankę mózgową. Zaraza ziemniaczana często występuje w Irlandii, gdzie kartofle stanowią podstawę pożywienia. Statystyka wykazuje, że w Belfaście anomalie mózgowe (dzieci się rodzą martwe, bez mózgu, z różnymi uszkodzeniami mózgu itp.) są siedmiokrotnie częstsze niż w Londy­nie. Kobiety, będące w ciąży, spożywają widocznie wiele zagrzy­bionych ziemniaków. Pożywienie bogate w ropne antyoksydanty, neutralizujące mykotoksyny mogłyby najprawdopodobniej wydatnie zmniejszyć ten stan zagrożenia. Jakże słuszna i mądra wydaje się dziś uwaga starego smakosza — Brillat-Savarin (1755—1826), który stwierdził, że: „losy narodów zależą od sposobów ich odżywiania".

Selen w diecie

Jak się, więc odżywiać, aby tego selenu dostarczać organizmowi w optymalnych dawkach, tzn. nie za, wiele, ale i nie za mało? Wielu badaczy stwierdza, że niedobór tego pierwiastka jest „nowo­czesnym problemem", gdyż jest on nie tylko spłukiwany do mórz dzięki nowym metodom uprawy gleby, ale i usuwany z produktów w trakcie przemysłowej obróbki żywności. Zjawisko to może nie jest tak wyraźne, jak w przypadku innych minerałów śladowych, ale równie znaczące. Największym wrogiem selenu są węglowodany. Słodkie ciasta, wypieki, słodzone produkty zbożowe itp. mogą go w całości lub w części zniszczyć. Unikając cukru zdobywamy, więc selen. W obecności węglowodanów staje się on dla naszego organizmu bezużyteczny, bo nieprzyswajalny.

Dużo możemy go znaleźć w ży­wności pochodzącej z pełnego przemiału ziarna - nieoczyszczanej, nierafinowanej i niesłodzonej, a przede wszystkim z soli morskiej i jej odpowiednika — soli kopalnej. Bogatymi źródłami selenu są produkty mórz i oceanów, a więc ryby, szczególnie śledzie, oraz nie bardzo u nas dostępne „frutti di mare" (owoce morza), a więc: kraby, homary, langusty, krewetki i dostępne, już kalmary. Dużo tego mikroelementu jest też w nerkach wieprzowych, woło­wych i cielęcych oraz w wątrobie i sercu. Sporo jest go w żółtku jaj i towarzyszy mu witamina E. Niestety, sporo selenu tracą produkty podczas obróbki, np. w puszkach i koncentra­tach jest go o połowę mniej niż w surowcach świeżych.

Z produktów pochodzenia roślinnego skarby selenowe są w otrę­bach pszennych, kiełkach pszenicy, ziarnach kukurydzy, pomidorach, drożdżach, grzybach i czosnku, a także w pieczywie razowym i innych produktach z mąki z pełnego przemiału. Mleko kobiece (wg dr Money) zawiera 2 razy więcej selenu i 5-6 razy więcej witaminy E niż krowie. Tym też m. in. tłumaczy się nagłe, bez przyczyny, zgony niemowląt chłopców, którzy potrzebują o wiele więcej selenu (nie tylko cynku), niż dziewczynki, a są karmieni wyłącznie mlekiem krowim. Oto cała tajemnica. Badano wątroby takich niespodziewanie zmarłych niemowląt płci męskiej. Okazało się, że miały wyraźne niedobory witaminy E i selenu. Mikroskopijne ilości tego minerału mogą nawet decydować o na­szym życiu.

Kukurydza

Jednym ze smaczniejszych, a przy tym łatwo dostępnych, źródeł selenu jest kukurydza. Ale nie każda jej odmiana. Płatki kukury­dziane, tzn. corn flakes, pochodzą­ce z odmian bogatych w ten składnik, mogą zawierać go w iloś­ciach wystarczających dla profilaktyki. Garść takich płatków jada­nych np. codziennie na śniadanie z mlekiem — byle bez cukru!  może odegrać dużą rolę w zapobieganiu chorobom nowotworo­wym. Ale należałoby się domagać, aby na opakowaniach była podawana aktualna, zbadana zawartość selenu. Ponadto dzisiejsza modyfikowana, niczym nie przypomina tej z dawnych lat.

Zwyczajne drożdże

Jarosze i wegetarianie mogą mieć niedobory selenu. Bo choć m. in. chleb razowy zawiera go 3 razy więcej od pieczywa białego, a dmuchany ryż też dostarcza sporych ilości, to jednak jarzyny, zwłaszcza z gleb ubogich w selen, nie są jego wystarczającym źródłem. Ale bardzo bogatym źródłem tego pierwiastka są przede wszystkim drożdże. Na marginesie warto zaznaczyć, że metoda oznaczania selenu należy do najtrudniejszych, stąd podawanie bezwzględnych ilości należy przyjmować zawsze z zastrzeżeniem. Drożdże, zwłaszcza piwne, są chyba najlepszym źródłem selenu nie dlatego, że mają go dużo, ale jest on w postaci dobrze przy­swajalnej i ma największą moc biologiczną.

Już w 1950 r. wykry­to, że drożdże zawierają tajemniczy czynnik-3, który zapobiega chorobom zwierząt laboratoryjnych (obumieranie, nekroza wątro­by u szczurów). Próbowano wszelkich możliwych i znanych środków żywnościowych, zapobiegających nekrozie wątroby, a i tak rozwija­ła się w ciągu 22 dni. Kiedy jednak dodawano szczurom do karmy drożdży, i to nawet w małych ilościach, już wystarczało, by zupełnie proces choroby zatrzymać. Ten czynnik-3 okazał się selenem. Najlepsze w tym wypadku są drożdże piwne, choć mogą też być i zwykłe piekarskie.

Jak jeść drożdże?

Wielu żywieniowców uważa, że 2 g dziennie drożdży piwnych dla zdrowego człowieka, to dawka zupełnie wystarczająca. Ale drożdże piwne i piekarskie mają zbyt dużo kwasów nukleinowych (ok. 14-15%), co nie zawsze jest korzystne dla organizmu. Można wprawdzie te kwasy, jako rozpuszczalne w wodzie, wypłukiwać, ale jest uzasadniona obawa, że „wyleje się dziecko wraz z kąpie­lą", tzn. pozbawi się drożdże także selenu i niezwykle cennych witamin z grupy B, które są przecież również rozpuszczalne w wo­dzie.

Ponadto, dopóki drożdży nie strawimy, żyją one dalej w prze­wodzie pokarmowym, a żyjąc- odżywiają się. Czym? Właśnie witaminami z grupy B, głównie biotyną, czyli witaminą H. Jest ona jednym z czynników odpornościowych, a m. in. zabezpiecza ponoć przed gruźlicą. Szczególnie sporo jest jej też w kiszonkach i tym należy tłumaczyć fakt, że krowy karmione kiszonkami nie tak łatwo zapadają na tę chorobę. A więc trzeba drożdże „zabić", zanim się je zje. Giną w tem­peraturze 60°C, czyli wystarczy zalać je wrzątkiem. Ponieważ selen ginie w słodkim środowisku, więc najlepiej byłoby pić drożdże bez cukru, zalane wrzącą wodą lub mlekiem. Ale jest jeszcze inny smaczny sposób ich podawania.

Zwyczajny czosnek

Jest bogatym źródłem selenu, choć zawiera i wiele innych waż­nych składników, jak białko (5,6%), węglowodany oraz rozmaite składniki mineralne (m. in. wapń, fosfor, żelazo, magnez). Ma bo­gactwo witamin z grupy B oraz witaminę C, ponadto - związki cukrowe no i znany zapach, który pochodzi z glikozydu alliny. Allina pod wpływem enzymu allinazy rozpada się na fruktozę i allicynę — lotny związek siarkowy o charakterystycznym przykrym zapachu. Ważniejsze jest jednak to, że ten lotny związek jest bak­teriobójczy. Są też podobno w czosnku związki o działaniu hormo­nalnym, a nawet i pewne ilości radioaktywnego uranu. Na pewno  znajdują, się w nim( fitoncydy, czosnek jest nawet ich najbogatszym źródłem).

Fitoncydy odkrył w latach czterdziestych radziecki uczony Borys Tokin. Są to substancje lotne, znajdujące się w soku roślin, które działają grzybo- bakterio- i pierwotniakobójczo, a są wytwarzane przez niektóre rośliny wyższe. Im też Tokin przypisywał rolę natu­ralnej odporności roślin na zakażenia. Proces suszenia przeważnie powoduje zniszczenie fitoncydów, niemniej jednak całe ich bogac­two posiadają takie rośliny, jak: czosnek, cebula, chrzan, koper, Czeremcha itp. Fitoncydy nie są lekami w tradycyjnym zrozumieniu, mają jed­nak praktyczne zastosowanie jak np. środki konserwujące. Przykładem może tu być chrzan z cielęciną lub szynką, czosnek w kiszonkach itd.

Chrzan, jak stwierdzono w krakowskiej Klinice Hematologicz­nej, jest potężnym czynnikiem hamującym rozwój grzybów i pleśni (również i toksynotwórczych), na co dotąd nie zwrócono dosta­tecznej uwagi. O czosnku się mówi, że „działa jak karbol w jamie ustnej" - bo tak zabija wszystkie drobnoustroje i silnie pachnie. W każdym razie odkaża on przewód pokarmowy, narządy oddechowe, leczy przewlekłe biegunki, miażdżycę, zapobiega chorobom zwyrodnie­niowym starości, arteriosklerozie i zawałom serca. Właśnie, sprawa serca. W USA np. na każde 3 zgony jeden jest spowodowany chorobą serca. Ale w Hiszpanii, jeden na 17 zgonów. Amerykańskie foldery przestrzegają swoich turystów, wybierają­cych się do Hiszpanii, że jest to kraj cuchnący czosnkiem. Potrafią nawet złośliwie twierdzić, że „torreador może zabić byka samym oddechem”, gdyż przed walką je szczególnie dużo tej przyprawy.

Czosnek hiszpański — bardzo smaczny, w ząbkach tak dużych, jak cała główka u nas — jest łam rzeczywiście powszechnie jadany. Wiara w to, że dodaje sił, energii i odwagi przetrwała chyba od czasów budowy egipskich piramid lub  jak to się ładnie mówi  ginie w pomrokach dziejów. Co prawda nie można stwierdzić z całą pewnością, że to tylko czosnek jest przyczyną tak stosunkowo rzadkich zgonów na serce w Hiszpanii, bo np. używa się w tym kraju tylko i wyłącznie soli morskiej, bogatej w mikroelementy, a więc i w selen, i w mag­nez. Na ogół jednak wielu uczonych w świecie całą zasługę przy­pisuje właśnie czosnkowi.

Tym bardziej, że i Włosi rzadziej umie­rają na serce od np. Brytyjczyków czy Amerykanów, a w ich kuchni też podaje się sporo czosnku, choć dwa razy mniej niż w Hisz­panii. Czosnek ratuje nie tylko serce. Podobnie jak cebula, jedzony razem z mięsem przeciwdziała złym skutkom spożywanie tłuszczów nasyconych, szkodliwemu działaniu nadmiaru cholesterolu, a także zakrzepom. Hinduska medycyna ludowa od tysięcy lat zwracała na to uwagę. Lekarze hinduscy twierdzą również, że działa on niczym lek antycukrzycowy, bo oczyszcza krew z nadmiaru glukozy. Ludność Etiopii ma najwyższy na świecie poziom cholesterolu we krwi, ale notuje się tam bardzo niewiele przypadków chorych na arteriosklerozę. Jada się w tym kraju czosnek chętnie, często i dużo. 

Selen- niedobór  szkodliwy dla zdrowia

Cudzoziemcy w Hiszpanii nierzadko chorują na dezynterię, któ­rą mieszkańcy tego kraju leczą czosnkiem. Podobnie i w Meksyku. Kto cierpi na żołądek, temu zaleca się, aby codziennie połykał „perełkę" soku czosnkowego. Dr Marcowici z Włoch, po 25 latach doświadczeń i obserwacji, doszedł do wniosku, że czosnkiem leczy się najskuteczniej różnego typu bakteryjne biegunki — chroniczne i ostre, oraz dezynterię, a nawet ponoć tzw. cholerę. Podczas II wojny światowej, gdy brak było we Włoszech lekarstw, leczył on czosnkiem, z doskonałym skutkiem, niemal wszystkich pacjentów z chorobami przewodu pokarmowego. W jednym z doświadczeń stwierdził, że 2,5 g suche­go, sproszkowanego czosnku może uratować króliki przed 10-krotną śmiertelną dawką toksyny dyzenteryjnej. Już w starożytności, w Babilonie, Egipcie, Grecji, Rzymie, w Indiach i Chinach, jadano czosnek przy chorobach przewodu pokarmowego i przeciw robaczycy.

A w naszych czasach słynny dr Albert Schweitzer dawał go z dobrym skutkiem chorym na tyfus i cholerę. W 1970 r. biolog Eldon L. Reeves stwierdził, że czosnek po­wstrzymuje rozrost komórek rakowych. Potwierdza to klasyczne już doświadczenie na myszach. Podawano rakowatym zwierzętom pre­parat z olejku czosnkowego (podobny do naszego aliofilu) i żyły one znacznie dłużej niż grupa myszy, która czosnku nie dostawa­ła.  Dr F. G. Piotrowski z uniwersytetu w Genewie próbował leczyć czosnkiem u 100 chorych różne stadia nadciśnienia. Otóż z tej setki 40% po 3-4 dniach odczuło wyraźną poprawę: ustały bóle i zawroty głowy, trudności w koncentracji itp. U następnych 40% była poprawa, ale nie tak wyraźna.

Nie spodziewał się zresztą tego, bo byli wśród nich chorzy na nerki i inne dolegliwości, które trudno usunąć dietą. A jednak poprawa była. Żywieniowcy radzą, aby lecząc nadciśnienie, prócz „perełki" olejku czosnkowego, łykać „perełkę" witaminy E, a będzie to wspaniały „eliksir młodości". Oczywiście intencją było jedynie zwrócenie uwagi na na­turalny, roślinny czynnik, jakim są związki zawarte w czosnku, a nie zalecanie, by w każdej chorobie nadciśnieniowej stosować wyłącznie jadanie tej przyprawy bez porady lekarza. Zespół obja­wów, określany klinicznym terminem: „choroba nadciśnieniowa" od 1 do 4 stopnia, ma wiele przyczyn, stąd i leczenie wymaga zastosowania wieloczynnikowej taktyki. 

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.