Zdrowa żywność - zobacz na Ceneo.pl

wtorek, 5 stycznia 2021

Olej rzepakowy – cudze chwalicie swego nie znacie

Od kilku lat zachwycamy się właściwościami oliwy z oliwek, a tymczasem zupełnie pomijamy niezwykłe właściwości naszego rodzimego oleju rzepakowego. Okazuje się bowiem, że olej tłoczony z nasion rzepaku odznacza się najdoskonalszym składem niezbędnych kwasów tłuszczowych. Jego obecność na stole gwarantuje nie tylko dobre zdrowie ale również urodę.

Niezbędne kwasy tłuszczowe

Aby ludzki organizm mógł właściwie funkcjonować, potrzebuje dostarczania kwasów omega-3 i omega-6. Ważna tu jest jednak nie tylko odpowiednia ilość, ale przede wszystkim odpowiedni stosunek. Ta wzorcowa proporcja wynosi 2:1, czyli dwie części kwasów omega-6 i jedna część kwasów omega-3.

To właśnie taką idealną proporcję można znaleźć w naszym oleju rzepakowym, podczas gdy często wybierana oliwa z oliwek charakteryzuje się stosunkiem omega-6 do omega-3 – 10:1, olej sojowy 7:1, a olej słonecznikowy aż 126:1.

Kwas oleinowy – lek na cholesterol


Kolejnym składnikiem oleju rzepakowego jest niezwykle cenny kwas oleinowy. Ten niezbędny składnik naszej diety doskonale reguluje gospodarkę lipidową, zmniejszając ilość złego cholesterolu LDL i zwiększenie dobrego cholesterolu HDL. Tu dla porównania olej rzepakowy zawiera 62% kwasu oleinowego, olej lniany – 23 % a olej słonecznikowy – 18%.

Co jeszcze znajdziesz w oleju rzepakowym?

W skład oleju rzepakowego wchodzą również związki polifenolowe, sterole roślinne, karoteny i tokoferole. Ich zawartość dodatkowo ulepsza skład oleju czyniąc z niego cudowne remedium na wiele dolegliwości. Oprócz dobroczynnego wpływu na zdrowe serce i obniżenie poziomu cholesterolu, wymienione wyżej substancje wykazują działania odmładzające organizm.

Wychwytują wolne rodniki, a tym samym spowalniają procesy starzenia się organizmu i zapobiegają pojawieniu się różnych chorób cywilizacyjnych. Nadmierna liczba wolnych rodników może doprowadzić do powstania chorób serca, miażdżycy, cukrzycy, nowotworów, a także zwyrodnienia plamki żółtej. 

Witaminy urody i młodości                               

Olej rzepakowy jest też źródłem dwóch podstawowych witamin rozpuszczalnych w tłuszczach  wpływających na stan skóry i błon śluzowych. Mowa oczywiście o witaminie E i beta-karotenie, czyli prowitaminie A.

Witamina E zapobiega starzeniu się skóry, dzięki czemu nazywana jest witaminą młodości. Oprócz tego uczestniczy w ochronie czerwonych krwinek i wpływa na prawidłową wydolność mięśni.

Witamina A odznacza się nie tylko silnymi właściwościami antyoksydacyjnymi ale przede wszystkim wpływa na dobre funkcjonowanie wzroku. Jej niedobór powoduje tak zwaną „kurzą ślepotę” a także wadliwe działanie układu immunologicznego.

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

„Butelka z filtrem do pracy”, czyli - czy woda filtrowana jest naprawdę smaczna i zdrowa?

W świecie w którym praktycznie codziennie zjawiają się nowe trendy żywieniowe oraz związane z nimi gadżety, trudno czasem zorientować się, co naprawdę jest dla nas pożyteczne, a co jest jedynie przejściową modą. W tym artykule postanowiliśmy przyjrzeć się popularnej ostatnio wodzie filtrowanej.

MODA NA FILTROWANIE

Do szerokiego grona tematów związanych z nowoczesnym żywieniem oraz szeroko pojętym zdrowym trybem życia, dołączyła w ostatnim czasie kwestia wody filtrowanej oraz różnego rodzaju gadżetów służących do jej pozyskiwania. Coraz więcej osób przerzuca się na wodę filtrowaną, nie brakuje jednak również głosów twierdzących, że to „nabijanie w butelkę” (a raczej w tym wypadku dzbanek). Czy jest to zatem jedynie sprawny marketing oraz przelotna moda, jakich wiele, czy też dzbanki filtrujące na stałe zagoszczą w naszych domach oraz biurach? 


KROPLA HISTORII


Zacznijmy od tego, że filtrowanie wody wcale nie jest nowym zjawiskiem, a jedynie w epoce zdrowego żywienia nabyło szczególnej popularności. Rozwiązania z zakresu filtracji znane są od dziesiątek lat zarówno w Europie, jak i na całym świecie. 

Przykładem może być tu włoska firma Pozzani Pure Water znana ze swoich systemów filtracji wprowadzanych w Wielkiej Brytanii już od 1987 roku. Ich produkty zdobyły sobie dużą popularność w Europie, a także ustaliły pewien standard rozwiązań filtracyjnych, obowiązujący aż po dziś dzień. W Polsce Pozzani pojawiło się pod postacią jednej ze swoich autorskich marek, a mianowicie - Filter Logic, znanego polskiemu klientowi z filtrów do ekspresów kawowych oraz filtrów do dzbanków. 

Jest to oczywiście tylko jeden z gigantów filtracji, których produkty docierają również na polski rynek w ostatnim czasie. Jak jednak widzimy na jego przykładzie filtracja wody to nie nowy temat w Europie. Skąd zatem, poza oczywiście samym wzrostem dostępności, wzięła się jej duża popularność? 


BUTELKA Z FILTREM DO PRACY?


Powodów by filtrować wodę do codziennego użytku, jest naprawdę wiele. Nawet jeśli jesteśmy sceptycznie do niego nastawieni to musimy przyznać, że niektóre z nich naprawdę przemawiają do wyobraźni. ;) Oto dwa głównie z nich:

1. Ekonomia..

Zwolennicy filtrowania wody często podnoszą kwestię jej ekonomiczności. Woda filtrowana jest zwyczajnie tańsza od butelkowej, czyli tej kupowanej w sklepie. Czy zastanawialiście się kiedyś ile wody butelkowej wypijacie tygodniowo i ile wydajecie na nią pieniędzy? No właśnie. Dla wielu statystyka ta może być naprawdę szokująca, tym bardziej że mowa idzie o elementarnym i  ogólnodostępnym, zdawało by się, składniku diety, na którego spożywanie rzadko kiedy zwracamy uwagę. Warto to jednak robić nie tylko ze względu na kwestię zdrowia dla którego utrzymania woda jest niezbędna, ale też naszych domowych finansów. 

Oszczędność na wodzie filtrowanej przejawia się szczególnie wtedy, jeśli zużywamy jej dużo na co dzień. Możemy zrezygnować z zakupów „na szybko” po drodze do pracy, gdzie zwykle zaopatrujemy się w wodę (zwykle droższą niż np. w dużym markecie, gdzie robimy comiesięczne zakupy) i po prostu napełnić przed wyjściem naszą butelkę z filtrem zwykłą wodą z kranu. (Mamy to szczęście, że w większości polskich miast woda z kranu nadaje się do spożycia) Później, gdy wypijemy przefiltrowaną wodę, możemy w łatwy sposób uzupełnić zapas wody w naszej biurowej kuchni, czy też łazience, bez potrzeby udawania się do sklepu i wydawania pieniędzy. 

Taka butelka ma też jeszcze jedną zaletę - jest poręczna oraz wygodna do przenoszenia. Można ją łatwo wsadzić do torebki, czy też do plecaka i spokojnie udać się do pracy, pieniądze zachowując w kieszeni. Przyda się nam również po pracy, kiedy wybieramy się na przykład na trening na siłownię, czy w inne miejsce.  


 2. ..i ekologia.


Drugi argument zwolenników filtrowania wody dotyczy kwestii mniej przemawiającej do wyobraźni, niż kwestie finansowe ;), ale nie mniej ważnej dla współczesnego świata, zmagającego się z różnego rodzaju problemami ekologicznymi… 

Mowa oczywiście o ekologii związanej z filtrowaniem. Woda butelkowa to bowiem nie tylko duże pieniądze wydawane co miesiąc, ale też ogromne ilości plastikowych odpadków niezwykle szkodliwych dla ziemskiego ekosystemu. I choć większość z nas segreguje śmieci, a w tym i plastik, to wciąż niestety widok zaśmieconych nim lasów, górskich szlaków, czy też zwykłych przydrożnych rowów, nie należy do przeszłości. Jednym ze sposobów przeciwdziałania temu brzemiennemu w skutkach zjawisku jest produkowanie mniejszej ilości odpadów plastikowych, a tych - jak wiadomo - nie sposób uniknąć kupując wodę w butelkach, które nie poddają się łatwemu recyklingowi. 

Wyposażenie naszego gospodarstwa domowego w dzbanki i butelki filtrujące dla domowników, skutecznie mogą zredukować liczbę odpadków oraz polepszyć ogólną sytuację środowiska naturalnego. Dla wielu osób jest to argument przemawiający za wodą filtrowaną jeszcze bardziej, niż kwestie finansowe.Jednak niewątpliwie nawet sceptycy zgodzą się, że w takim połączeniu użyteczności dla własnego portfela i dla otaczającego nas świata nie ma zupełnie nic zdrożnego, a wręcz przeciwnie - jest to obopólna korzyść. 


KWESTIA SMAKU


Żeby nie zostać posądzonym o stronniczość w sporze pomiędzy zwolennikami filtrowania i jego przeciwnikami, przyszedł czas aby spojrzeć na nasz temat również ze strony tych drugich. 

Często podnoszoną przez przeciwników kwestią jest smak wody, czy tez jego rzekomy brak. Wiele osób, które piły wodę filtrowaną twierdzą, że woda filtrowana pozbawiona jest dobrego smaku, jaki posiadają wody butelkowe. Osoby te twierdzą również, że woda filtrowana gorzej, niż na przykład mineralna, gasi pragnienie. Jak jest w rzeczywistości? 

Pamiętajmy, że woda filtrowana jest najczęściej wodą pochodzącą z naszego domowego kranu. Jak już wspominaliśmy w większości polskich miast jest ona zdatna do spożycia, jednak nie możemy spodziewać się po niej smaku podobnego do wody źródlanej. Woda filtrowana ma po prostu inny smak, nie oznacza to jednak że gorszy. Wiele w tej kwestii zależy także od filtrów do wody, których używamy w naszych dzbankach i butelkach filtrujących. 


FILTRY DAFI, BRITA I INNE - CO SIĘ NA NIE SKŁADA?


Do jednych z najpopularniejszych produktów w tej kwestii na naszym rynku należą z pewnością filtry Dafi oraz Brita. Również ich dzbanki oraz butelki najczęściej znajdziemy w polskich domach.  Ich filtry, podobnie jak i większość innych dostępnych modeli, składają się z kilku standardowych elementów które mają zapewnić nam wodę jak najwyższej jakości. 

Głównym z nich jest wkład umieszczony wewnątrz plastikowej obudowy, nazywany również zasypem filtrującym. Zbudowany jest on z tak zwanej żywicy jonowymiennej, a także aktywowanego węgla. Na czym polega ich działanie? 

Dzięki żywicy jonowymiannej pozbywamy się z wody kranowej nadmiaru soli, który nie tylko jest szkodliwy dla zdrowia i powoduje osadzanie się kamienia na różnego rodzaju sprzętach, ale też wpływa na twardość wody, a tym samym na jej smak. 

Węgiel aktywowany to z kolei substancja pochodzenia naturalnego, działająca na zasadzie gąbki, czy też znanego nam z aptekш węgla, pomagającego przy różnego rodzaju zatruciach pokarmowych. Absorbuje różnego rodzaju substancje chemiczne, w tym obecny w wodzie kranowej chlor, a także detergenty. Dzięki niemu możemy mieć pewność, że woda nie zawiera żadnych szkodliwych dla naszego zdrowia substancji. 

Nie są to oczywiście wszystkie funkcje filtrów i ich podstawowych składników. Niektóre modele zostały wyposażone w specjalistyczne żywice mineralizujące wodę, dzięki czemu jest ona bardziej nasycona i bogata w minerały. Ma to również wpływ na jej smak. Tak jest właśnie w przypadku filtrów Dafi Mg+ i Dafi pH+ i Brita. 


JAKIE JESZCZE ALTERNATYWY? 


Rosnąca popularność filtrowania wody jest faktem, a jej zalety są niezaprzeczalne. Nie można jednak niezauważyć, że rozwiązania z jej zakresu posiadają również swoje wady, do których należy przede wszystkim smak wody niezadowalający wszystkich użytkowników, a także stosunkowo niewielka pojemność dzbanka czy butelki z filtrem. 

Polecimy je więc przede wszystkim jako doraźne rozwiązanie problemu dużych wydatków na wodę butelkową oraz zanieczyszczenia środowiska. W przypadku, gdy chcemy podejść do problemu bardziej profesjonalnie, rekomendujemy zapoznanie się z rozwiązaniami znanymi, jako systemy odwróconej osmozy, nano oraz ultra filtracji. W ich ramach profesjonalne filtry różnego typu montowane są pod zlewami, lub innymi źródłami wody w domu, i bezpośrednio dostarczane do naszych kranów. Jest to oczywiście rozwiązanie droższe, ale z pewnością zadowoli najbardziej wymagających. 

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Selen - zarówno nadmiar jak i niedobór szkodliwy dla zdrowia

Przez długie lata selen był uważany jedynie za truciznę. I jest nią faktycznie, ale tylko w nieodpowiednich dawkach. Właśnie to jest z selenem najtrudniejsze: odrobinę za dużo szkodzi, ale odrobinę za mało, też jest źle.

Szkodliwość Selenu stwierdzono w 1933 r., gdy zauważono, że pszenica uprawiana na glebie zbyt bogatej w ten minerał, dzia­łała toksycznie na bydło. Aż tu w latach sześćdziesiątych zaczęto zachwycać się tym minerałem. Bez selenu nie ma zdrowia! Se­len wraz z witaminą E ratuje serce! Selen przedłuża młodość! Selen chroni nas przed rakiem! Odkrycie selenu, jako czynnika zdro­wia, jest przełomem w medycynie, a także w hodowli zwierząt.

Na przykład, w Nowej Zelandii i w Turcji są duże niedobory tego pierwiastka w glebie. Odkryto tam, że tajemnicze nagłe zgony dzieci (jak i. piskląt gołębi), szczególnie płci męskiej, są spowodowa­ne niedoborami selenu. W Szkocji, tam gdzie również, selenu jest za mało, aplikuje się np. cielętom, zaraz po urodzeniu zastrzyk soli selenowych albo też kilka tygodni karmi się je doustnie maleńkimi dawkami tego pierwiastka. Podobne, choć nieco gorsze, efekty daje witamina E. Ale i nadmiar selenu szkodzi. W Kolumbii, na terenach gdzie jest go zbył dużo, ludzie łysieją i gubią paznokcie, a chorobę zwie się selenosis.

Zwierzęta też miewają jej typowe objawy, m. in.: niedomagania przewodu pokarmowego, wypadanie zębów, zapale­nie dziąseł, skóry, uszkodzenia kończyn, utrata włosów i sierści. Selen to niezwykle tajemniczy minerał. Używa się go przy produkcji szkła, by było bardziej krystaliczne. Jest zasadniczym elementem fotokomórki. Pod wpływem światła zyskuje dość trwałe ładunki elektryczne, a te wykorzystuje się m. in. w kserografii na płytach selenowych. Prawdę mówiąc, potrzebne nam są tylko śladowe ilości selenu. Można powiedzieć, że nie ma żywności absolutnie pozbawionej tego składnika, choćby w ledwo śladowych ilościach.

Selen, witamina E i serce

Podobnie jak witamina E selen jest antyoksydantem. Co nie ozna­cza, że składniki te mogą się całkowicie zastępować, lecz działają na pewno synergicznie. Pełnią niezależne od siebie role, a jed­nak wolą współpracować, zastępując się wzajemnie w procesach biologicznych. Gdyby selen tylko aktywizował witaminę E, byłby niezastąpio­ny, niezbędny. Ale on ochrania ponadto kwasy nukleinowe przed uszkodzeniami, wzmaga naszą odporność i tym samym zabezpie­cza przed licznymi chorobami. Prof. dr Wilfrid E. Shute z Kanady jest od dawna uznawany za jeden z najwyższych autorytetów, gdy chodzi o witaminę E. Twierdzi on, że Wit E, odgrywa niezwykle ważną rolę w procesie utrzymania w zdrowiu serca i unikania chorób układu krążenia. A selen jest przecież niezbędny do pracy mięśnia sercowego i naczyń krwionośnych.

Meksykański lekarz dr Martin uzyskiwał niezwykle dobre wyniki, gdy chorych na angina pectoris (dusznicę bolesną) leczył selenem i witaminą E. Podobne doświadczenia mieli lekarze na Filipinach. Leczenie samą tylko witaminą E nie dawało tak dobrych wyników, jak w połączeniu z selenem. W rejonach, gdzie mamy zbyt mało selenu, obserwuje się więcej chorób na tle krążeniowym niż tam, gdzie jest go w glebach i roś­linach wystarczająco dużo. Ale jednocześnie na terenach, gdzie tego mikroelementu jest zbyt wiele, ludzie również cierpią na nad­ciśnienie, arteriosklerozę, złe krążenie itd. Już po objawach choro­bowych można się zorientować, gdzie jest go zbyt mało lub wystę­puje w nadmiarze.

Selen i nowotwory

Badania przeprowadzone w dwóch miastach w USA dały niespo­dziewany wynik. Otóż w Rapid City, wśród przebadanych obywateli stwierdzono wysoki poziom selenu we krwi, a w mieście Lima — niski. W Rapid City było dwa razy mniej przypadków śmierci i cho­rób spowodowanych nowotworami niż w Limie. Badań tych dokony­wał dr Shamberger, epidemiolog z Cleveland i ogłosił wyniki W „Critical Reviews in Clinical Laboratory Sciences (VI.1971). Podobnie rewelacyjne efekty przedstawił prof. Schraiutzer z Kalifor­nii. Wiele prowadzonych doświadczeń nad powstawaniem i leczeniem raka zwierząt wykazuje, że selen opóźnia rozwój tej strasznej choroby lub nie dopuszcza do jej powstawania.

Wykazał to również Zespół Ekologicznej Profilaktyki w Krakowie. Badania doktorów Schrautzera, Shambergera i Schwarza wykazały też, że osoby chore na raka mają zdumiewająco niski poziom selenu we krwi. Co prawda dotąd nie wiadomo, w jaki sposób selen działa i jak chroni przed rakiem. Przypuszcza się, że będąc podobnie jak witamina E antyoksydantem, zmniejsza szkodliwe utlenianie ko­mórek i nie dopuszcza do ich deformacji, do uszkodzeń genetycz­nych DNA. Sprzyja, więc prawidłowemu rozwojowi tkanek. Selen, a także kobalt czy magnez, są znane, jako czynniki przeciwdziałające uszkodzeniom chromosomów, zawierających genetyczny materiał, który kontroluje życie komórek i ich naturalne rozmnażanie.

Pomyłki medycyny

Szczególnie bogatym, a niedocenianym dotąd, źródłem selenu są u nas wody siarczane ze Swoszowic i Buska. Przyjmuje się, że lecznicze ich właściwości, które wiązano z siarką, zawdzięcza się właśnie selenowi. W świetle współczesnych danych inaczej trzeba rozumieć prawdę skuteczności wód siarczanych w leczeniu kiły. W Swoszowicach, jak przekazuje tradycja, leczył się chętnie król Stefan Batory. W jego czasach, gdy „choroba dworska" była bar­dzo rozpowszechniona, stosowano, jako jedyny lek na nią szarą maść, czyli wcierki rtęciowe. Leczenie wcierkami „szaruchy" po­wodowało ogromne osłabienie, jako następstwo zatrucia rtęcią. Wy­płukanie jej z organizmu przez picie wód siarczanych z selenem powodowało poprawę zdrowia, co ówcześni wiązali ze skutecznym leczeniem kiły. Dziś wiemy, że wody siarczane wcale nie mają wpływu na krętka bladego, a pozorna poprawa samopoczucia chorych była wynikiem jedynie odtruwającego działania.

System odpornościowy

Dr John Martin z Uniwersytetu Stanowego w Colorado rozsławił siebie i selen doświadczeniem na myszach. Okazało się, że zwie­rzęta, u których w celach badawczych wywołano choroby nowotwo­rowe, a potem podawano im odpowiednie dawki selenu, zaczęły produkować 20 do 30 razy więcej ciał odpornościowych niż myszy z grupy kontrolnej. Wykazały to również badania krakowskiej Kli­niki Hematologicznej. Ta działalność selenu, czyli zmuszanie organizmu do wytwarzania antyciał, a więc ciał odpornościowych w wypadku zagrożenia infekcją, wyjaśnia me­chanizm funkcjonowania tego pierwiastka w organizmie jako „stra­ży pożarnej". Podobną rolę odgrywa też witamina E. Odporność na infekcje, w tym infekcje rakotwórczym wirusem, jest więc uwarun­kowana odpowiednim odżywianiem.

Selen grzybobójca

Zespół Kliniki Hematologicznej w Krakowie dowiódł, że selen unieczynnia aflatoksyny i tym samym chroni komórki przed rako­twórczym działaniem tych trucizn, a ponadto wpływa niszcząco na pleśnie, które je produkują. Odkrycie tych faktów było podstawą do zgłoszenia patentowego (wspólnie ze Zjednoczeniem „Polfa"), dotyczącego sposobu roz­pylania soli selenu w postaci sprayu na widoczne plamy grzybicze na murach i ścianach zawilgoconych domów. Plamy te mogły być spowodowane niekiedy, toksynotwórczymi grzybami. Mówiąc o grzybobójczych właściwościach selenu, należałoby uwzględnić perspektywiczne możliwości jego wykorzystania, np. dla ratowania środków spożywczych zagrożonych czynnikami śro­dowiskowymi.

W Wypadku, gdy czas zbiorów przypadnie na wilgo­tne lato, może powstać sytuacja, w której przy braku urządzeń do suszenia ziarno ulegnie skażeniu pleśniami (Aspergillus flavus i inne). Może wówczas stać się groźne dla zdrowia ludzi i zwie­rząt. W tym okresie bardzo ważne i celowe byłoby podjęcie uzupełniających działań dietetycznych, polegających na dostarcza­niu ludności z terenu zagrożonego większych ilości antyoksydantów w postaci pożywienia, zawierającego związki selenu, witaminę E, C itd. Podobna sytuacja może powstać, gdy zbiory ziemniaków ulegną skażeniu grzybkami w wilgotnych warunkach.

Grzyby te (np. Phifophtora infestans, Synchytrum endobioticum — zaraza ziemniacza­na) mają właściwości uszkadzające tkankę mózgową. Zaraza ziemniaczana często występuje w Irlandii, gdzie kartofle stanowią podstawę pożywienia. Statystyka wykazuje, że w Belfaście anomalie mózgowe (dzieci się rodzą martwe, bez mózgu, z różnymi uszkodzeniami mózgu itp.) są siedmiokrotnie częstsze niż w Londy­nie. Kobiety, będące w ciąży, spożywają widocznie wiele zagrzy­bionych ziemniaków. Pożywienie bogate w ropne antyoksydanty, neutralizujące mykotoksyny mogłyby najprawdopodobniej wydatnie zmniejszyć ten stan zagrożenia. Jakże słuszna i mądra wydaje się dziś uwaga starego smakosza — Brillat-Savarin (1755—1826), który stwierdził, że: „losy narodów zależą od sposobów ich odżywiania".

Selen w diecie

Jak się, więc odżywiać, aby tego selenu dostarczać organizmowi w optymalnych dawkach, tzn. nie za, wiele, ale i nie za mało? Wielu badaczy stwierdza, że niedobór tego pierwiastka jest „nowo­czesnym problemem", gdyż jest on nie tylko spłukiwany do mórz dzięki nowym metodom uprawy gleby, ale i usuwany z produktów w trakcie przemysłowej obróbki żywności. Zjawisko to może nie jest tak wyraźne, jak w przypadku innych minerałów śladowych, ale równie znaczące. Największym wrogiem selenu są węglowodany. Słodkie ciasta, wypieki, słodzone produkty zbożowe itp. mogą go w całości lub w części zniszczyć. Unikając cukru zdobywamy, więc selen. W obecności węglowodanów staje się on dla naszego organizmu bezużyteczny, bo nieprzyswajalny.

Dużo możemy go znaleźć w ży­wności pochodzącej z pełnego przemiału ziarna - nieoczyszczanej, nierafinowanej i niesłodzonej, a przede wszystkim z soli morskiej i jej odpowiednika — soli kopalnej. Bogatymi źródłami selenu są produkty mórz i oceanów, a więc ryby, szczególnie śledzie, oraz nie bardzo u nas dostępne „frutti di mare" (owoce morza), a więc: kraby, homary, langusty, krewetki i dostępne, już kalmary. Dużo tego mikroelementu jest też w nerkach wieprzowych, woło­wych i cielęcych oraz w wątrobie i sercu. Sporo jest go w żółtku jaj i towarzyszy mu witamina E. Niestety, sporo selenu tracą produkty podczas obróbki, np. w puszkach i koncentra­tach jest go o połowę mniej niż w surowcach świeżych.

Z produktów pochodzenia roślinnego skarby selenowe są w otrę­bach pszennych, kiełkach pszenicy, ziarnach kukurydzy, pomidorach, drożdżach, grzybach i czosnku, a także w pieczywie razowym i innych produktach z mąki z pełnego przemiału. Mleko kobiece (wg dr Money) zawiera 2 razy więcej selenu i 5-6 razy więcej witaminy E niż krowie. Tym też m. in. tłumaczy się nagłe, bez przyczyny, zgony niemowląt chłopców, którzy potrzebują o wiele więcej selenu (nie tylko cynku), niż dziewczynki, a są karmieni wyłącznie mlekiem krowim. Oto cała tajemnica. Badano wątroby takich niespodziewanie zmarłych niemowląt płci męskiej. Okazało się, że miały wyraźne niedobory witaminy E i selenu. Mikroskopijne ilości tego minerału mogą nawet decydować o na­szym życiu.

Kukurydza

Jednym ze smaczniejszych, a przy tym łatwo dostępnych, źródeł selenu jest kukurydza. Ale nie każda jej odmiana. Płatki kukury­dziane, tzn. corn flakes, pochodzą­ce z odmian bogatych w ten składnik, mogą zawierać go w iloś­ciach wystarczających dla profilaktyki. Garść takich płatków jada­nych np. codziennie na śniadanie z mlekiem — byle bez cukru!  może odegrać dużą rolę w zapobieganiu chorobom nowotworo­wym. Ale należałoby się domagać, aby na opakowaniach była podawana aktualna, zbadana zawartość selenu. Ponadto dzisiejsza modyfikowana, niczym nie przypomina tej z dawnych lat.

Zwyczajne drożdże

Jarosze i wegetarianie mogą mieć niedobory selenu. Bo choć m. in. chleb razowy zawiera go 3 razy więcej od pieczywa białego, a dmuchany ryż też dostarcza sporych ilości, to jednak jarzyny, zwłaszcza z gleb ubogich w selen, nie są jego wystarczającym źródłem. Ale bardzo bogatym źródłem tego pierwiastka są przede wszystkim drożdże. Na marginesie warto zaznaczyć, że metoda oznaczania selenu należy do najtrudniejszych, stąd podawanie bezwzględnych ilości należy przyjmować zawsze z zastrzeżeniem. Drożdże, zwłaszcza piwne, są chyba najlepszym źródłem selenu nie dlatego, że mają go dużo, ale jest on w postaci dobrze przy­swajalnej i ma największą moc biologiczną.

Już w 1950 r. wykry­to, że drożdże zawierają tajemniczy czynnik-3, który zapobiega chorobom zwierząt laboratoryjnych (obumieranie, nekroza wątro­by u szczurów). Próbowano wszelkich możliwych i znanych środków żywnościowych, zapobiegających nekrozie wątroby, a i tak rozwija­ła się w ciągu 22 dni. Kiedy jednak dodawano szczurom do karmy drożdży, i to nawet w małych ilościach, już wystarczało, by zupełnie proces choroby zatrzymać. Ten czynnik-3 okazał się selenem. Najlepsze w tym wypadku są drożdże piwne, choć mogą też być i zwykłe piekarskie.

Jak jeść drożdże?

Wielu żywieniowców uważa, że 2 g dziennie drożdży piwnych dla zdrowego człowieka, to dawka zupełnie wystarczająca. Ale drożdże piwne i piekarskie mają zbyt dużo kwasów nukleinowych (ok. 14-15%), co nie zawsze jest korzystne dla organizmu. Można wprawdzie te kwasy, jako rozpuszczalne w wodzie, wypłukiwać, ale jest uzasadniona obawa, że „wyleje się dziecko wraz z kąpie­lą", tzn. pozbawi się drożdże także selenu i niezwykle cennych witamin z grupy B, które są przecież również rozpuszczalne w wo­dzie.

Ponadto, dopóki drożdży nie strawimy, żyją one dalej w prze­wodzie pokarmowym, a żyjąc- odżywiają się. Czym? Właśnie witaminami z grupy B, głównie biotyną, czyli witaminą H. Jest ona jednym z czynników odpornościowych, a m. in. zabezpiecza ponoć przed gruźlicą. Szczególnie sporo jest jej też w kiszonkach i tym należy tłumaczyć fakt, że krowy karmione kiszonkami nie tak łatwo zapadają na tę chorobę. A więc trzeba drożdże „zabić", zanim się je zje. Giną w tem­peraturze 60°C, czyli wystarczy zalać je wrzątkiem. Ponieważ selen ginie w słodkim środowisku, więc najlepiej byłoby pić drożdże bez cukru, zalane wrzącą wodą lub mlekiem. Ale jest jeszcze inny smaczny sposób ich podawania.

Zwyczajny czosnek

Jest bogatym źródłem selenu, choć zawiera i wiele innych waż­nych składników, jak białko (5,6%), węglowodany oraz rozmaite składniki mineralne (m. in. wapń, fosfor, żelazo, magnez). Ma bo­gactwo witamin z grupy B oraz witaminę C, ponadto - związki cukrowe no i znany zapach, który pochodzi z glikozydu alliny. Allina pod wpływem enzymu allinazy rozpada się na fruktozę i allicynę — lotny związek siarkowy o charakterystycznym przykrym zapachu. Ważniejsze jest jednak to, że ten lotny związek jest bak­teriobójczy. Są też podobno w czosnku związki o działaniu hormo­nalnym, a nawet i pewne ilości radioaktywnego uranu. Na pewno  znajdują, się w nim( fitoncydy, czosnek jest nawet ich najbogatszym źródłem).

Fitoncydy odkrył w latach czterdziestych radziecki uczony Borys Tokin. Są to substancje lotne, znajdujące się w soku roślin, które działają grzybo- bakterio- i pierwotniakobójczo, a są wytwarzane przez niektóre rośliny wyższe. Im też Tokin przypisywał rolę natu­ralnej odporności roślin na zakażenia. Proces suszenia przeważnie powoduje zniszczenie fitoncydów, niemniej jednak całe ich bogac­two posiadają takie rośliny, jak: czosnek, cebula, chrzan, koper, Czeremcha itp. Fitoncydy nie są lekami w tradycyjnym zrozumieniu, mają jed­nak praktyczne zastosowanie jak np. środki konserwujące. Przykładem może tu być chrzan z cielęciną lub szynką, czosnek w kiszonkach itd.

Chrzan, jak stwierdzono w krakowskiej Klinice Hematologicz­nej, jest potężnym czynnikiem hamującym rozwój grzybów i pleśni (również i toksynotwórczych), na co dotąd nie zwrócono dosta­tecznej uwagi. O czosnku się mówi, że „działa jak karbol w jamie ustnej" - bo tak zabija wszystkie drobnoustroje i silnie pachnie. W każdym razie odkaża on przewód pokarmowy, narządy oddechowe, leczy przewlekłe biegunki, miażdżycę, zapobiega chorobom zwyrodnie­niowym starości, arteriosklerozie i zawałom serca. Właśnie, sprawa serca. W USA np. na każde 3 zgony jeden jest spowodowany chorobą serca. Ale w Hiszpanii, jeden na 17 zgonów. Amerykańskie foldery przestrzegają swoich turystów, wybierają­cych się do Hiszpanii, że jest to kraj cuchnący czosnkiem. Potrafią nawet złośliwie twierdzić, że „torreador może zabić byka samym oddechem”, gdyż przed walką je szczególnie dużo tej przyprawy.

Czosnek hiszpański — bardzo smaczny, w ząbkach tak dużych, jak cała główka u nas — jest łam rzeczywiście powszechnie jadany. Wiara w to, że dodaje sił, energii i odwagi przetrwała chyba od czasów budowy egipskich piramid lub  jak to się ładnie mówi  ginie w pomrokach dziejów. Co prawda nie można stwierdzić z całą pewnością, że to tylko czosnek jest przyczyną tak stosunkowo rzadkich zgonów na serce w Hiszpanii, bo np. używa się w tym kraju tylko i wyłącznie soli morskiej, bogatej w mikroelementy, a więc i w selen, i w mag­nez. Na ogół jednak wielu uczonych w świecie całą zasługę przy­pisuje właśnie czosnkowi.

Tym bardziej, że i Włosi rzadziej umie­rają na serce od np. Brytyjczyków czy Amerykanów, a w ich kuchni też podaje się sporo czosnku, choć dwa razy mniej niż w Hisz­panii. Czosnek ratuje nie tylko serce. Podobnie jak cebula, jedzony razem z mięsem przeciwdziała złym skutkom spożywanie tłuszczów nasyconych, szkodliwemu działaniu nadmiaru cholesterolu, a także zakrzepom. Hinduska medycyna ludowa od tysięcy lat zwracała na to uwagę. Lekarze hinduscy twierdzą również, że działa on niczym lek antycukrzycowy, bo oczyszcza krew z nadmiaru glukozy. Ludność Etiopii ma najwyższy na świecie poziom cholesterolu we krwi, ale notuje się tam bardzo niewiele przypadków chorych na arteriosklerozę. Jada się w tym kraju czosnek chętnie, często i dużo. 

Selen- niedobór  szkodliwy dla zdrowia

Cudzoziemcy w Hiszpanii nierzadko chorują na dezynterię, któ­rą mieszkańcy tego kraju leczą czosnkiem. Podobnie i w Meksyku. Kto cierpi na żołądek, temu zaleca się, aby codziennie połykał „perełkę" soku czosnkowego. Dr Marcowici z Włoch, po 25 latach doświadczeń i obserwacji, doszedł do wniosku, że czosnkiem leczy się najskuteczniej różnego typu bakteryjne biegunki — chroniczne i ostre, oraz dezynterię, a nawet ponoć tzw. cholerę. Podczas II wojny światowej, gdy brak było we Włoszech lekarstw, leczył on czosnkiem, z doskonałym skutkiem, niemal wszystkich pacjentów z chorobami przewodu pokarmowego. W jednym z doświadczeń stwierdził, że 2,5 g suche­go, sproszkowanego czosnku może uratować króliki przed 10-krotną śmiertelną dawką toksyny dyzenteryjnej. Już w starożytności, w Babilonie, Egipcie, Grecji, Rzymie, w Indiach i Chinach, jadano czosnek przy chorobach przewodu pokarmowego i przeciw robaczycy.

A w naszych czasach słynny dr Albert Schweitzer dawał go z dobrym skutkiem chorym na tyfus i cholerę. W 1970 r. biolog Eldon L. Reeves stwierdził, że czosnek po­wstrzymuje rozrost komórek rakowych. Potwierdza to klasyczne już doświadczenie na myszach. Podawano rakowatym zwierzętom pre­parat z olejku czosnkowego (podobny do naszego aliofilu) i żyły one znacznie dłużej niż grupa myszy, która czosnku nie dostawa­ła.  Dr F. G. Piotrowski z uniwersytetu w Genewie próbował leczyć czosnkiem u 100 chorych różne stadia nadciśnienia. Otóż z tej setki 40% po 3-4 dniach odczuło wyraźną poprawę: ustały bóle i zawroty głowy, trudności w koncentracji itp. U następnych 40% była poprawa, ale nie tak wyraźna.

Nie spodziewał się zresztą tego, bo byli wśród nich chorzy na nerki i inne dolegliwości, które trudno usunąć dietą. A jednak poprawa była. Żywieniowcy radzą, aby lecząc nadciśnienie, prócz „perełki" olejku czosnkowego, łykać „perełkę" witaminy E, a będzie to wspaniały „eliksir młodości". Oczywiście intencją było jedynie zwrócenie uwagi na na­turalny, roślinny czynnik, jakim są związki zawarte w czosnku, a nie zalecanie, by w każdej chorobie nadciśnieniowej stosować wyłącznie jadanie tej przyprawy bez porady lekarza. Zespół obja­wów, określany klinicznym terminem: „choroba nadciśnieniowa" od 1 do 4 stopnia, ma wiele przyczyn, stąd i leczenie wymaga zastosowania wieloczynnikowej taktyki. 

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Co ma w sobie catering dietetyczny - czego możemy się spodziewać po zakupie diety pudełkowej?

Pewnym jest, że catering dietetyczny, nie ważne czy Łodzi czy z Krakowa, sprawdza się i przynosi wiele korzyści. Utrata wagi, zdrowe i regularne odżywianie, czy pewność każdego posiłku to niewątpliwe, ogromne plusy. p style="margin-left:35.4pt;">Czas zaoszczędzony na gotowaniu można wykorzystać w o wiele lepszy sposób. W tym artykule chciałbym jednak poruszyć sprawę o nieco innej tematyce. Pragnę skupić się na zawartości pudełka, czyli co otrzymujemy zamawiając catering dietetyczny – łódzki w tym przypadku, chociaż niezależnie od firmy zawartość diety jest oczywiście podobna na tyle, aby móc temat uogólnić.

Zawartość cateringu dietetycznego, czyli co znajdziemy pod drzwiami?

Przy wszelkich cateringach dietetycznych zamówione paczki znajdziemy rano pod naszymi drzwiami, chyba że umówiliśmy się inaczej. Dostawy rozwożą paczki we wczesno porannych, albo nocnych godzinach, abyśmy jeszcze przed pracą mogli naszą paczkę odebrać i cieszyć się cateringiem dietetycznym. W większości czeka na nas papierowa torba, lub tekturowe pudełko zawierające naszą dzienną dietę. Pudełko cateringu dietetycznego biorę do domu i otwieram, czując się jak w wigilijny wieczór pod choinką, po czym rozpakowuję całą zawartość na stół w kuchni i od razu chowam do lodówki.

Ja zamówiłem catering dietetyczny z Łodzi, lecz akurat ten catering działa też na terenie Warszawy, Wrocławia i Krakowa. Po otworzeniu pudełka rzuca się w oczy piękny list skierowany do mnie, jako nowego klienta z podstawowymi informacjami i szczegółowe menu z dzisiejszymi posiłkami. Wyciągając po kolei posiłki – 1 śniadanie - twarożek, 2 śniadanie - naleśnik, obiad - schab, podwieczorek – parowany kurczak i kolacja – zapiekanka. Nagle, natrafiam na niespodziankę. Do łódzkiego cateringu dietetycznego dodają oryginalną herbatkę rozgrzewającą lub leczniczą, sztućce i kubek. Bardzo miły upominek i oryginalny upominek niespotykany w innych cateringach dietetycznych.

Co dokładnie odnajdziemy w posiłkach cateringu dietetycznego?

Tak jak już wspominałem, w pudełku znajdziemy 5, codziennie innych posiłków. Pierwsze pudełeczko – kanapka z twarożkiem, oliwkami i sałatką – 218 kcal, świetny początek dnia. Żadnego składnika nie jest za mało lub za dużo, a wszystko jest świetnie skomponowane, zarówno smakowo, jak i wizualnie.

Drugie śniadanie na słodko, naleśnik zwinięty na pół z kremem kokosowym – 214 kcal – zdrowo, bo wszystko z naturalnych składników, nie wiele kalorii i za razem słodko.

Obiad większy niż pozostałe dwa posiłki – schab zapiekany z mozzarellą i dodatki w postaci kaszy gryczanej i surówki ze świeżego ogórka. Łącznie 769 kcal.

Na podwieczorek mniejsza wersja obiadowa tzn. kurczak przygotowany na parze w sosie beszamelowym. Wygląda wyśmienicie, a kaloryczność posiłku wynosi 220 kcal.

Ostatni posiłek w łódzkim cateringu dietetycznym to zapiekanka warzywna. Zapieczone warzywa, oliwki, suszone pomidory i kasza gryczana wyglądają zdrowo i estetycznie. Jest 682 kcal.

Łącznie daje nam to cały dzień przepysznych posiłków o wartości około 2000kcal. Pewność bycia najedzonym i komfort dużej ilości czasu!

Zapraszam do przeczytania drugiego artykułu Dlaczego warto zdecydować się na catering dietetyczny

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Rola cynku w procesach biologicznych

Nieznane sekrety działania cynku, przyczyną wielu dolegliwości. Wiedza o cynku ma bardzo długą i jednocześnie krótką historię. Maści cynkowej używano już ponad 5 tysięcy lat temu. Stosowali ją Egipcjanie, by przyspieszyć gojenie się ran.

W 1869 r. stwierdzono, że cynk jest minerałem niezbędnym dla metabolizmu  Aspergillus niger, czyli pospolitej pleśni, potem — że leczy i zapobiega rogowaceniu u świń, a potem, że jest niezbędny dla wzrostu ptaków. Mniej więcej 100 lat temu odkryło, że nie mogą się bez tego pierwiastka obejść rośliny. Około 1930 r. stwierdzono, że jego niedobory są przyczyną niektórych chorób zwierząt i że cynk (Zn) razem z innymi śladowymi metalami jest dla życia zwierząt konieczny. A co z ludźmi? 

Odtąd zainteresowano się rolą cynku w ustroju ludzkim, stwierdzono, że mniej tego składnika zawierały organizmy wszystkich pacjentów szpitalnych, którzy chorowali na: nałogowy alkoholizm, arteriosklerozę, wrzody na skórze, marskość wątroby, nowotwory, dolegliwości serca i choroby wynikające ze złego odżywiania, Stwierdzono następnie wiele innych przyczyn niskiego poziomu cynku we krwi. Na przykład, intensywne kuracje kortizonem, za­żywanie niektórych pigułek antykoncepcyjnych, zbyt słone lub zbyt słodkie długotrwałe odżywianie.

Ale dopiero na początku lał sześćdziesiątych odkrycie dra A. S. Prasada nadało sprawie cynku wiele rozgłosu. W biednej wiosce w delcie Nilu napotkał on mężczyzn karłowatych, otępiałych, apa­tycznych, ze skórą pokrytą wysypką, o niedorozwiniętych narzą­dach płciowych. Uważano, że powodem takiego ich stanu są sprawy dziedziczne i nie ma na to ratunku. A tymczasem dr Prasad leczył chorych jedynie solami cynku i otrzymywał cudo­wne rezultaty. Młodzi pacjenci rozwijali się fizycznie, psychicz­nie, umysłowo i płciowo zgodnie z normą.

W 1968 r. na konferencji amerykańskiego Stowarzyszenia dla Spraw Postępu w Nauce, stwierdzono: „W ciągu ostatnich kilku lat różni badacze wykazali tak wielki wpływ niedoboru cynku na zdrowie człowieka, na krytyczne stany w zaburzeniach wzrostu i rozwoju, na przedłużający się okres powrotu do zdrowia i na wiele in­nych stanów chorobowych, że należy uznać, iż cynk jest dla człowieka konieczny. W 1973 r. na sympozjum Tema, czyli zjeździe naukowym poświęconym pierwiastkom śladowym i ich wpływowi na przemianę materii u ludzi i zwierząt, odbywającym się co 4 lata w USA, przedstawiono ponad dwa tysiące opublikowanych prac na temat cynku. Już w 1977 r. było ich 2 razy więcej.  Najważniejsze prace zwiazane z cynkiem:

Kwiecień 1973: Cynk i kości

Na podstawie licznych badań stwierdzono, że cynk jest konieczny do formowania się kości. Doświadczenia przeprowadzano na szczurach. Dorośli, a nie tylko dzieci, wciąż odbudowują swój kościec pod­czas procesów związanych z przemianą materii. Rzeszotowienie kości jest przecież spowodowane niedoborami różnych składników mineralnych: wapnia, magnezu, fosforu, krzemu. Okazuje się, że cynk jest kościom niezbędny we wczesnym okresie rozwoju i wzrostu.

Wrzesień 1973: Cynk i epilepsja

Cynk jest jedną z dwóch substancji, których niedobór ma być powodem epilepsji. Taki pogląd wygłosił dr Andre Barbeau na zebraniu Amerykańskiego Stowarzyszenia Nauk Neurologicznych w 1973 r. Dr Barbeait i jego zespół leczyli epileptyków w klinice w Mon­trealu i zauważyli związek między niskim poziomem cynku i jed­nego z aminokwasów (tauryna) w ich organizmach. Montrealscy badacze doszli do wniosku, że epilepsja jest jedną z chorób nieodpowiedniego odżywiania, a szczególnie niedoboru cynku i tauryny.

Listopad 1973: Cynk i witamina A

W doniesieniu dra J. C. Smitha i jego kolegów, drukowanym w listopadowym numerze „Medical Counterpoint” z 1973 r. można przeczytać: „Cynk jest podstawą uruchamiania witaminy A z wątroby i jeśli cynku brakuje, to podawanie witaminy A nie  uzupełnia jej niedoboru”. No i teraz stało się jasne, dlaczego nawet duże dawki witaminy A nie zdołają pomóc w leczeniu ciężkich oparzeń lub innych chorób spowodowanych niedoborem akseroftolu. Witamina ta bez obecności cynku nie może się uwolnić z wątroby i dotrzeć wraz z krwią do skóry, do chorych tkanek czy np. do oczu w wypadku kseroftalmii, popularnie zwanej kurzą ślepotą. Ofiary oparzeń, które nie otrzymują dostatecznej ilości tej witaminy, mogą ciężko chorować np. na wrzody żołądka. Czyli leczenie wielu schorzeń należałoby zaczynać od podawania cynku.

Grudzień 1973: Cynk i schizofrenia

Dr Carl Pfeiffer z zespołem Psychiatrycznego Instytutu w Prin­ceton ogłasza, że uzyskiwał korzystne wyniki w leczeniu pewnej formy schizofrenii, podając pacjentom cynk, mangan i witaminę B6(pirydoksynę). Leczenie tymi trzema czynnikami powodowało cofanie się choroby, choć jej objawy powracały, gdy kurację prze­rywano. Odnosi on wrażenie, że pewien typ schizofrenii jest chorobą wynikającą ze złego odżywiania: niedoboru cynku, wita­miny B6 i manganu w diecie.

 Styczeń 1974: Niedobór cynku u dzieci

Słaby apetyt, słaby wzrost, a do tego chęć zjadania lub lizania pewnych przedmiotów, mogą wskazywać na niedobory cynku u dzieci, także i tych, które są na pozór dobrze odżywiane i zupełnie zdrowe. Stwierdzono to po badaniach nad zawartością cynku we włosach niemowląt i małych dzieci. Dziewczynka, mająca zaledwie 18 miesię­cy, zdradzała dziwne zainteresowanie metalowymi przedmiotami, np. obgryzała stalowy pasek, przytrzymujący róg dywanu, a także żuła swoje własne włosy. Mimo tzw. zdrowego odżywiania miała słaby apetyt i bardzo powoli rosła. Gdy zaczęto jej podawać cynk, wszystkie te „apetyty” i objawy niedorozwoju zaczęły znikać po 3 dniach. Badania zawartości cynku we włosach wykazywały bar­dzo niski jego poziom (mimo że cynku we włosach jest i tak zwykle więcej niż choćby we krwi czy nerkach).

Kwiecień 1974: Cynk i alkoholizm

W kwietniu 1974 r. na konferencji Amerykańskiego Stowarzysze­nia Biologii Eksperymentalnej Jack Wang i Richard Pierson złożyli relacje na temat wpływu alkoholu na zawartość cynku w organizmie. Dwaj badacze z Uniwersytetu Columbia podawali małe dawki alko­holu młodym szczurom i zaobserwowali, że poziom cynku stopnio­wo się zmniejszał, szczególnie w ich mięśniach i surowicy krwi, a spadał w przyspieszonym tempie w wątrobie.

Wzrost szczurów również się bardzo opóźniał w stosunku do zwierząt z grupy kontrolnej, których nie rozpijano. Podobnie działa alkohol na dzieci i młodzież. Niedobór cynku, spowodowany alkoholizmem, ma fatalny wpływ na młode pokolenia. Jeżeli ktoś cierpi np. na trudne do zagojenia wrzody na nogach, to wyleczy się z nich cynkiem szybciej, jeśli przestanie pić, a dużo później, jeśli pije nadal. Można np. stosować maść cynkową na rany, ale trzeba też spożywać pokarmy bogate w ten mikroelement czy też zażywać przyswajalny cynk w pigułkach, zgodnie z zalece­niem lekarza.

Kwiecień 1974: Cynk i zaziębienia

W tym samym roku i miesiącu, w którym ukazało się poprzednie doniesienie, w czasopiśmie angielskim „Naturę” (IV.1974) dr B. D. Korant ogłosił wyniki swoich studiów i doświadczeń nad wpływem cynku na zaziębienia. Najpierw laboratoryjnie, potem na wolontariuszach, badano wpływ 10 makro- i mikroelementów na wirusy, powodujące katary i zaziębienia. Z 10 składników mineral­nych tylko cynk wykazywał działanie antywirusowe i antytoksyczne w komórkach. Dr Korant podejrzewa, że podobne działanie blokują­ce ma cynk również i na inne wirusy. Cynk i witamina C zostały nazwane cudownym środkiem przeciwko katarom i wielu zakaże­niom wirusowym.

Cynk a inteligencja

Badano zawartość cynku w  organizmach studentów (oblicza się wówczas najczęściej ilość tego mikroelementu we włosach). Okazało się, że osobnicy z lepszymi wynikami w nauce mieli wyższy poziom cynku od tych z gorszymi stopniami. Wprawdzie badacze zaznaczyli, że zażywając cynk nikt nie stanie się Alber­tem Einsteinem i że poziom cynku nie musi wpływać na poziom inteligencji, ale wynik badań był akurat taki. Potem doświadczenia rozszerzono na studentów w innych uniwersytetach (Akademii Lotniczej i Morskiej), badając nie tylko zawartość cynku, ale ogółem 38 pierwiastków śladowych w ich organizmach.

Koncentrowano się na stosunku między mikroelemen­tami (zawartymi we włosach), a wieloma innymi czynnikami jak: wiek, płeć, odżywianie, kolor włosów, a nawet typ używanego szamponu; obliczono wreszcie poziom tych pierwiastków we krwi. Okazało się, że studenci uzyskujący dobre oceny mają wysoki poziom cynku i miedzi we włosach, a jodu  niższy od prze­ciętnego. Istnieje więc chyba związek między zdolnościami umysło­wymi i fizycznymi a zawartością tych mikroelementów w organizmie.

Cynk, uroda i różne dolegliwości

Uporczywe trądziki, latami nękające pacjentów, można zlikwido­wać cynkiem. Osoby, które zatraciły zmysł węchu lub smaku zostawały „cudownie” wyleczone cynkiem. Trudno gojące się rany i oparzenia goiły się szybko i bez kom­plikacji dzięki cynkowi. Pierwiastek ten pomagał przy leczeniu anemii, reumatyzmu i artretyzmu, a także wrzodów żołądka oraz przerostu prostaty.

Cynk i reumatyzm

Poziom cynku jest niższy u chorych na reumatyzm i artretyzm niż u zdrowych. Dieta bogata w ten mikroelement może powstrzy­mać proces chorobowy lub ratować przed tymi schorzeniami. Gdy stawy są w stanie zapalnym, obrzękłe, miejscowe leczenie cynkiem może zmniejszyć zapalne nacieki i ból. Wybrano 24 osoby z bardzo ciężkim stanem przewlekłej choroby reumatycznej, objawiającej się deformacją stawów, które były bo­lesne tak, że uniemożliwiały poruszanie się. Poza konwencjonalnymi lekami połowa wybranej grupy pacjentów dostawała 3 razy dzien­nie przez 12 tygodni – siarczan cynku w tabletkach, zawierających 50 mg cynku; drugiej połowie podawano placebo. Następnie w dru­gim etapie doświadczenia przez 12 tygodni wszyscy otrzymywali taki sam dodatek cynku.

Już po kilku tygodniach kuracji pacjenci poczuli się lepiej, np. obrzęki w sławach zmniejszyły się znacznie. U chorych, którzy zażywali placebo, żadnej poprawy nie zauważono.Po 12 tygodniach zażywania cynku poranna sztywność stawów bardzo znacznie ustąpiła. Pacjenci podejmowali spacery coraz to dalsze. Na każdej wizycie lekarskiej twierdzili, że jest im lepiej. Najbardziej znacząca była właśnie postawa samych chorych, któ­rzy podkreślali swoje coraz to lepsze samopoczucie i to przede wszystkim skłoniło lekarzy do podawania grupie kontrolnej — zamiast placebo — leku z cynkiem. Kuracja ta jest zdecydowanie „zachęcająca”, niemniej jednak na ostateczne wyniki trzeba po­czekać aż do przeprowadzenia dalszych badań.

Cynk i wrzody (owrzodzenia powłok)

Pacjent po każdym posiłku czuł się źle. Jadał więc mało, ale i to nie pomagało. Czasem przeszywający ból dawał się odczuć w środku pleców. Więc jakby instynktownie, jadał tylko malutkie porcje. Wreszcie poszedł do lekarza i okazało się, że miał niemal typowe objawy wrzodu żołądka. Teraz czekała go dieta, lekka oraz kuracja środkami farmakologicznymi. Lekarze jednak wiedzą, że niemal połowie pacjentów środki te nie pomagają. Otóż w „Medical Journal of Australia” z listopada 1975 r. D. J. Frommer z oddziału gastroentorologicznego szpitala w Sydney doniósł, że jeżeli pacjent z wrzodem żołądka ma nie­dobór cynku w organizmie, to dodatek tego minerału bardzo po­maga w leczeniu i przyspiesza gojenie się wrzodu.

Dr Frommer był pierwszym, który o tej zalecie cynku donosił. Ale już w 1972 r. brytyjscy lekarze kurowali wrzodowców, dodając im cynku do pożywienia. Okazało się również, że pierwiastek ten jest bardzo pomocny w leczeniu owrzodzeń, które są trudne do zlikwidowania, szczegól­nie gdy pacjent choruje np. na cukrzycę lub na choroby krążenia. Klinika w Malmo (Szwecja) leczyła cynkiem z dobrym skutkiem 53 pacjentów obojga płci w wieku średnio 63 lat, którzy chorowa­li na owrzodzenia nóg, powstałe z powodu żylaków.

Dostawali po 600 mg siarczanu cynku dziennie (tj. 136 mg Zn) i po 40 dniach 58% pacjentów zupełnie wyzdrowiało, a po dalszym leczeniu wyzdrowieli i inni. W klinice stwierdzono, że cynk z całą pewnością pomaga w leczeniu (ale nie można równocześnie podawać selenu, bo pierwiastki te mają antagonistyczne działanie); że siarczan lub giukonian cynku są na ogół dobrze przyjmowane i skracają czas leczenia owrzodzeń żołądka, a także, że nie zanotowano żadnych ubocznych skutków leczenia cynkiem nawet przez rok. Na przykład przez 8 lat poda­wano wolontariuszom dziennie 150 mg glukonianu cynku bez nie­korzystnych efektów (zob. str. 84).

Cynk i włosy

Cynk daje podobno znakomite rezultaty w leczeniu dość rzadkiej choroby niewiadomego pochodzenia, nazywanej po łacinie acrodermatitis enteropathica (w skrócie AE). Objawy jej są bardzo przykre. Przede wszystkim wypadają włosy, na skórze pojawiają się wykwity trudno ustępujące, dokuczają też dręczące biegunki. Leki podawane zwykle w tej chorobie nie były bez wpływu na inne narządy (np. wzrok) i niewiele przynosiły ulgi. Dopiero lecze­nie cynkiem dokonało zwrotu w przebiegu schorzenia. W czaso­piśmie Lancet  z 1974 r. opisano tę chorobę u dziecka, które wyzdrowiało i to w ciągu tygodnia po kuracji siarczanem cynku. Zresztą nie trzeba aż chorować na AE, bo okazuje się, że w każdym niemal wypadku wypadania włosów czy łysienia cynk może być pomocny.

Cynk i skóra rąk

Opisano przypadek kobiety, która po urodzeniu dziecka miała kłopoty ze skórą. Przez 4 lata leczyła się u kilku dermatologów, którzy orzekli, że ma egzemę. Zmiany pojawiły się na rękach, potem na udach i łydkach. Otrzymywała Cortizon w kremie, ale choć nieco pomagał, nigdy skóry nie wyleczył całkowicie. Choroba wracała z jeszcze większym nasileniem po kilku miesiącach. Ręce i ramiona wyglądały— według relacji samej chorej — jak „surowy hamburger”. Jeden z dermatologów przypuszczał, że powodem tego stanu jest alergia. Przechodziła więc długie i męczące bada­nia — bez rezultatu. Podejrzewano również infekcję, brała zatem antybiotyki i różne leki, powodujące łuszczenie się skóry, która wyglądała jak po oparzeniu. 

Zaczęła więc z własnej inicjatywy brać witaminy B-kompleks, wapń i lecytynę. Przerwała picie kawy i odrzuciła z diety słody­cze. Poprawa wciąż była niewielka. Po czterech latach bezskutecz­nej walki z tą „egzemą” — przeczytała w jednym z numerów  Prevention  artykuł pt: Skin Problems Think Zinc, czyli w wolnym tłumaczeniu: „Masz kłopoty ze skórą? Pomyśl o cynku”. Kupiła więc 100 tabletek cynku, witaminę A i zaczęła zażywać po 6 tabletek cynku i po 3 pigułki witaminy A dziennie. Starała się też jadać żywność zasobną w te składniki. Przestała również stosować pigułki antykoncepcyjne, bo dowiedziała się, że powodują spadek poziomu cynku w organizmie. Już po 6 dniach zauważyła ogromną poprawę.

Po następnych 6 dniach egzema prawie zeszła, zostało jej tylko trochę na pierw­szym i czwartym palcu. Więc zredukowała zażywanie cynkowych pigułek do 4 dziennie. Gdy zużyła cały flakonik, skóra, przede wszystkim na uporczywie dawniej chorujących rękach, była już zdrowa i czysta. Tylko wciąż jeszcze na pierwszym i czwartym palcu pozostawały małe plamki. Zarzuciła więc kurację cynkową, a po 2 tygodniach ręce pokryły się od nowa egzemą. Natychmiast wróciła do tabletek z cynkiem i po 5 dniach objawy choroby minęły, utrzymując  się tylko na dwóch palcach. Ale wreszcie wszystko zeszło po upływie 2 tygodni dalszego zażywania tych leków.

Masz kłopoty ze skórą! Pomyśl o cynku!

Narodowe Centrum Statystyki Zdrowia w USA podało w 1977 r., że zaledwie 27,7% amerykańskiej młodzieży w wieku 12—17 lat ma normalną, zdrową skórę, bez pryszczy, wrzodzików, plam itp. W 17 roku życia aż 86,7% obywateli cierpi na trądzik. Niestety wiele osób, a wśród nich nawet i lekarze, potrafi twierdzić, że dieta nie ma nic Wspólnego z tą szpecącą dolegliwością. Trzej lekarze z kliniki uniwersyteckiej w Uppsali (Szwecja) do­wiedli, że plaga trądziku jest związana z niedoborem cynku w or­ganizmie, a niedobór ten jest bardziej rozpowszechniony, niż się komukolwiek dotąd wydawało. Lekarze z Uppsali przebadali 64 pacjentów w wieku 13 do 25 lat.

Podzielili ich na 4 grupy: pierwsza dostawała 45 mg cynku 3 razy dziennie; druga grupa — placebo, trzecia grupa — 150 do 200 tysięcy jednostek międzynarodowych witaminy A, 2 razy dziennie, a czwarta grupa — cynk i witaminę A. Po 4 tygodniach terapii cynkowej 65% pacjentów z pierwszej grupy było niemal wyleczonych z trądziku, a po 12 tygodniach zupełnie wyleczonych było 87% pacjentów. Ci, którzy otrzymywali tylko placebo, wykazali lekką poprawę w 25%. Grupa Zażywająca witaminę odczuła poprawę, ale nie współmiernie mniejszą niż ta, która zażywała cynk. Grupa czwarta, zażywająca cynk i witaminę A, odczuła zdecydo­waną poprawę, ale reakcje były tu zróżnicowane. Otóż 8 osób stwierdziło, że ich skóra słała się o wiele mniej tłusta, niż przed leczeniem, a trądzik zniknął.

Reszta, która już przedtem była bez­skutecznie leczona antybiotykami, oświadczyła, że leczenie cynkiem daje doskonałe rezultaty, o wiele lepsze od tych, które uzyskiwano po leczeniu tetracykliną. Szwedzcy lekarze podkreślają, że małe nawet ilości cynku przy­noszą poprawę w wypadku trądziku, a także zastarzałe, uporczywe i ciężkie stany można wyleczyć tym środkiem (zob. też str. 75). Od lat wiedziano, że duże niedobory witaminy A czynią skórę suchą, łuszczącą się i przedwcześnie pomarszczoną. Można ją jednak doprowadzić do normalnego, zdrowego wyglądu.

Witaminę A magazynowaną w wątrobie potrafi uruchomić cynk. Gdy jest on obecny w organizmie w dostatecznej ilości, witamina ta pomaga m. in. na cerę. Naturalnie, że nie zawsze cynk może wyleczyć dolegliwości skórne. Na przykład niedobory witamin z kompleksu B mogą po­wodować chroniczne egzemy lub skórne wypryski. Także łuszczyca (psoriasis) bywa wywołana niedoborem witamin z grupy B, szczególnie kwasu foliowego. Im więcej go brakuje, tym cięższy jest przebieg tej choroby. Bywa, że niedobór żelaza może powodować również zaczerwie­nienie i swędzenie skóry.

Cynk i niedokrwistość

Pewien młody Murzyn chorował bardzo poważnie na anemię (niedokrwistość sierpowato-krwinkową). Miał ataki ciężkich bólów żołądka z wymiotami, w szpitalu leżał 7 razy w ciągu pół roku. Lekarze zaproponowali mu eksperymentalne leczenie cynkiem. Otrzymywał 267 mg siarczanu cynku dziennietzażywając go 6 razy, między posiłkami. Obecnie żyje zdrowy i pełen energii. Podobnie wyleczono młodego chłopca, który chorował na anemię dłuższy czas.

Po kuracji cynkowej mógł wrócić do szkoły i w pełni cieszyć się zdrowiem. Próby leczenia Cynkiem tej postaci anemii podjęli lekarze dzięki badaniom dra Prasada. Otóż on właśnie zauważył, że poziom cyn­ku we krwi ludzi chorych jest zastraszająco niski. Kiedy zaczął ku­rację cynkiem, pacjenci przybierali na wadze i wracali do zdrowia. Dr Brewer i dr Prasad nie mają jeszcze dość dowodów, aby z całą pewnością stwierdzić, że wszystkie wypadki tej choroby da się wyleczyć cynkiem. W każdym razie często pierwiastek ten pomaga i daje długotrwałe remisje.

Cynk dla panów od 0 do 100 lat

Istnieje hipoteza, że niemowlęta i dzieci płci męskiej wykazują większą śmiertelność niż dzieci płci żeńskiej dlatego, iż potrze­bują więcej cynku. Jednym z okresów, kiedy zapotrzebowanie na cynk bardzo się wzmaga, są pierwsze 3 miesiące ciąży. Wówczas bowiem rozwój łożyska wymaga większych zasobów mineralnych. I właśnie wtedy kobieta ciężarna narzeka nieraz na zmiany w odczuwaniu zapachów lub smaków. Są one objawem niedoboru cynku w kubkach smako­wych języka czy też w receptorach węchu. Cynk jest konieczny w zwiększonej ilości również w fazie roz­woju organów płciowych u chłopców, a więc w początkach okresu dojrzewania. Dziewczynki wykazują wówczas dużo mniejsze zapo­trzebowanie na ten pierwiastek zużytkowany tylko do ogólnego wzrostu i rozwoju.

Niedobory cynku mogą być spowodowane niedoczynnością  tarczycy, chorobami wątroby, złym przyswajaniem, niedoborami tego składnika w glebie, wodzie i pożywieniu albo zbył dużą ilością fityn w żywności. Fityny wiążą cynk i utrudniają przyswaja­nie.  Gdy pożywienie jest zbyt bogate w białka, mogą też wystąpić niedobory cynku. Także podczas badań nad rakiem oskrzeli i gru­czołu krokowego, jego zapaleniem, w ziarnicy złośliwej i w białacz­kach znajdowano zmniejszoną ilość cynku w organizmie, bo nowo­twór pobiera go dla procesu nieprawidłowego rozrostu komórek i tkanek. W chorobach gruczołu krokowego cynk i magnez zachowują się podobnie. W rozroście nowotworowym stwierdza się ich obniżenie. 

Doświadczenia na szczurach wykazały, że zastrzyki z cynku w 80% ratowały je przed chorobami prostaty. Wobec tego zaczęto leczyć cynkiem także i ludzi. Tzw. popularnie prostata, czyli zapalenie gruczołu krokowego, jest chorobą często atakującą starszych mężczyzn. Statystyki wyka­zują, że liczba jej przypadków wzrasta z wiekiem. Przeważnie choro­ba kończy się operacją chirurgiczną, a jej nieleczenie może mieć bardzo różne skutki. Ale ostatnio coraz więcej spotyka się głosów, że „prostatę” można wyleczyć dietą bogatą w cynk lub po prostu pigułkami z cynkiem. Naturalnie, gdy schorzenie nie jest zbyt za­awansowane. Ale składnik ten przede wszystkim działa profilaktycz­nie, gdyż wielu badaczy stwierdza, że zapalenie gruczołu kroko­wego jest związane z niedoborem cynku w organizmie.

Do cytowanego nieraz tutaj miesięcznika Prevention, o ponad 2,5-milionowym nakładzie, który propagował cynk — jako profi­laktyczny lek przeciw prostacie — nadchodzą liczne listy, opi­sujące przypadki wyleczenia dzięki jadaniu dużej ilości nasion słonecznika i dyni. Są to jedne z najbogatszych (po ostrygach) źró­deł cynku. Ale pod popularną nazwą prostata mogą mieścić się różne choroby (gruczolak stercza, rak stercza czy tzw. stwardnienie szyi pęcherza), więc bez diagnozy lekarza specjalisty i jego porady nie można się obyć. Nie wolno ryzykować!

Starość z cynkiem

Jedną z najprzykrzejszych chorób starości jest tzw. senilizm lub starcza demencja. Człowiek żyje wówczas niemal bez świado­mości. Do dziś wśród wielu osób pokutuje przeświadczenie, że senilizm jest naturalnym starzeniem się organizmu. Tymczasem wiadomo, że starcza demencja to choroba, którą można tak złago­dzić, że niemal uleczyć. Do tej terapii potrzebny jest m. in. rów­nież i cynk. Sam ten pierwiastek jednak nie pomoże. Mózg musi być również dostatecznie odżywiany i natleniany. Ponadto nie może być zatru­wany alkoholem, narkotykami ani nadmierną ilością leków.

Co prawda dotąd jeszcze nie wiadomo, jak cynk pomaga w le­czeniu otępienia starczego, ale sądzi się (dr D. S. Clark i in.), że nie dopuszcza do uszkodzenia włosowatych naczyniek krwio­nośnych. Ta hipoteza jest oparta na fakcie, że pacjenci leczeni nim na arteriosklerozę czują się sprawniejsi również i umysłowo. Ustę­pują rozmaite zaburzenia, wraca pamięć, zdolność do kojarzeń itp. Oczywiście nie zawsze cynk może całkowicie wyleczyć z demencji, ale podejmowanie prób jest celowe.

Cynk przyspiesza leczenie

Pacjentki po operacjach ginekologicznych muszą zwykle przebywać w szpitalu jakiś czas. Kiedy jednak podawano im cynk przez tydzień przed operacją, mogły pójść do domu  wcześniej. Dodajmy jeszcze, że dzięki cynkowi szybciej zabliźniają się rany po wyłuszczeniu migdałów. Lody mogą po takim zabiegu łagodzić ból, ale cynk przyspiesza gojenie. Podobnie wygląda sprawa przy oparzeniach.

Koncentracja cynku w miejscach oparzonych jest dwa do czterech razy większa niż normalny poziom cynku we krwi. Zrozumiałe jest przeto większe zapotrzebowanie chorego organizmu na ten mikroelement. Czy wobec tego, że cynk przyspiesza powrót do zdrowia pacjen­tów i skraca ich pobył w szpitalu, lekarze amerykańscy stosują go szeroko w praktyce? Każdy by myślał, że tak. Tymczasem na jednej z konferencji w Cleveland (Ohio-USA) w 1977 r. zapytano ok. 100 lekarzy, czy aplikują cynk swoim pacjentom. Zaledwie 4 osoby odpowiedziały twierdząco.

Sekrety działania cynku

Cynk jest niezbędnym metalem śladowym, który odgrywa integralną rolę w wielu procesach biologicznych, w tym w funkcjonowaniu enzymów, strukturze białek i szlakach sygnalizacji komórkowej. Zarówno nadmiar, jak i niedobór cynku mogą prowadzić do szkodliwego wpływu na rozwój i metabolizm, powodując nieprawidłowości i choroby.

W organizmie człowieka jest ok. 2,2 g cynku, który koncentruje się przede wszystkim w gruczole krokowym u mężczyzn oraz w nerkach, wątrobie i mięśniach. Sporo cynku jest też w skórze i to właśnie dało początek twierdzeniom, że ten mikroelement odgrywa ważną rolę w leczeniu ran, a także zapoczątkowało badania nad jego metabolizmem w ludzkim organizmie. Cynk odgrywa niepośrednią rolę w utrzymaniu ładnych wło­sów, jest konieczny do normalnego rozwoju organów płciowych, do budowy kości i zachowania ich w zdrowiu, do przemiany (metabolizmu) tak białkowej jak i węglowodanowej.

Nie można się bez jego odpowiedniej koncentracji w organizmie wyleczyć z arteriosklerozy, jak również i z bólu głowy. Jest konieczny do normalnego wzrostu i rozwoju. Po złamaniu kości np. organizm potrzebuje dużych ilości tego mikroelementu, a nie tylko wapnia, krzemu, fosforu, potasu, magnezu itd., jak się ogólnie uważa. Minerał ten jest niezbędny do metabolizmu i przy­swajania żelaza, do reprodukcji (zachodzenia w ciążę), do budowy  oka, wchodzi w skład wielu enzymów, zabezpiecza przed choroba­mi. W 1963 r. stwierdzono jego niezbędność dla organizmu, a w 1973 r. określono, ile go człowiek potrzebuje (10—20 mg). Ale już dziś wielu fachowców twierdzi, że 2 do 3- razy więcej, a jeszcze nie wiadomo, co powiedzą za 10 lat.

 Przedawkowanie

Nie jest łatwo zaopatrywać się w cynk inaczej, jak tylko odpo­wiednio się odżywiając. Są leki z tym składnikiem, ale żywność po­winna dostarczać cynku ludziom zdrowym także i profilaktycznie. Czy można dostarczyć organizmowi za wiele cynku? Praktycznie — nie! Podawano pacjentom doustnie 150 mg, czyli 10 razy więcej niż wynosi norma, i nawet po kilku latach takiej kuracji nie stwier­dzono najmniejszych oznak, że pierwiastek ten może szkodzić, że jest toksyczny. Cynk nie kumuluje się w tkankach. Nad­miar jest wydalany. Potwierdziły to badania na zwierzętach. Cynk wydalany jest z ustroju człowieka głównie z kałem, a w zni­komych ilościach z moczem. W ciągu doby wydala człowiek z mo­czem 0,25 do 2 mg, a z kałem 2,7 do 19,9 mg tego składnika. Ale np. osoby, które często jadają ostrygi, potrafią wydalać z kałem w ciągu doby do ok. 70 mg cynku.

Cynkowa  żywność

Warzywa i owoce są na ogół ubogie w cynk. Toteż wegetarianie, jarosze i osoby unikające mięsa, podrobów, ryb i jaj, ryzykują niski jego poziom w organizmie. Można co prawda wzbogacić za­soby tego mikroelementu, jadając pieczywo z pełnego przemiału, przyrządzane na zaczynie, który rozbija i unieszkodliwia fityny. W obecności fityn bowiem cynk jest nieprzyswajalny.  Średnia zawartość w różnych produktach — wg prof. dr A. Maksimowa: „Mikroelementy i ich znaczenie w życiu organizmów „(PWLiR 1954) przedstawia się następująco: 

Ok. 0,25 mg cynku na 1 kg zawierają: jabłka, pomarańcze, cytry­ny, figi, grejpfruty, wszelkie owoce miąższowe, warzywa zielone, wody mineralne, a np. miód — 0,31 mg.

Ok. 2 do 8 mg/kg — maliny, czarne jagody, daktyle, większość warzyw, większość ryb morskich, chuda wołowina, mleko, ryż łuska­ny, buraki ćwikłowe, buraki cukrowe, szparagi, marchew, selery, pomidory, ziemniaki, rzodkiew, kawa, biała mąka i chleb.

Ok. 8. do 20 mg/ kg — niektóre zboża, drożdże, cebula, czosnek, ryż nie łuskany, jaja,, konserwy rybne i mięsne.

Ok. 20 do 50 mg/kg — mąka pszenna razowa (i chleb z niej), mąka owsiana, mąka jęczmienna, kakao, melasa, żółtka jaj, mięso królików i kurcząt, orzechy, groch, fasola, soczewica, herbata, suszo­ne drożdże, kalmary.

Ok. 30 do 85 mg/ kg — wątroba wołowa oraz niektóre z ryb.

Ok. 75 do 140 mg/kg — większość grzybów (m. in. kania, koźlak, pieczarka, maślak i in.).

Ok. 130 do 202 mg, kg — otręby pszenne i kiełki pszenicy, na­siona dyni i słonecznika.

Ok. 270 do 600 mg/ kg, a nawet wg innych źródeł ok. 840 mg/ kg — ostrygi.

Źródło: Prof. Julian Aleksandrowicz.

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.