Zdrowa żywność - zobacz na Ceneo.pl

niedziela, 14 lutego 2021

Frytownica, czyli pomysł na szybki obiad

Wpadasz do domu, wykończony po całym dniu wyczerpującej pracy, a w lodówce nie ma nic prócz światła? Z jednej strony zmęczenie nie pozwala wybrać się na większe spożywcze zakupy, jednak z drugiej: żołądek już od jakiegoś czasu pogrywa marsza.

Podpowiemy, że to właśnie frytownice są najlepszym pomysłem na przygotowanie szybkiego i sycącego obiadu. Frytownice nie wymagają przy tym ani długich przygotowań, ani wysmakowanych składników. Łakomczuchów zapewne pocieszy fakt, że do stworzenia szybkiej przekąski potrzebne są jedynie frytownice, olej i kilka obranych, pokrojonych ziemniaków.

Nawet jeśli na co dzień starasz się odżywiać racjonalnie lub jesteś stałym bywalcem renomowanych restauracji – Twoje kubki smakowe pewnie domagają się czegoś „zwykłego”. W starciu z pysznościami od najlepszych szefów kuchni frytki teoretycznie nie mają szans. Teoretycznie...

Biorąc pod uwagę to, że frytownice są jednym z najpopularniejszych urządzeń stosowanych w profesjonalnych i amatorskich kuchniach – frytki zyskują znaczną przewagę. Obecnie frytownice niemal obowiązkowo muszą znaleźć się w każdym szanującym się lokalu gastronomicznym. Wszak wielu z nas przeżywa niekiedy takie same dylematy, jak wcześniej opisany. Wybrać mało sycące kanapki czy zmusić zmęczone ciało do wizyty w sklepie? Frytownice elektryczne (bądź frytownice gazowe) sprawią, że nasze życie wyzwoli się od takich problemów. Przecież najzwyklejsze ziemniaki niemal non stop leżą w kuchennych szafkach, a wiadomo, że samodzielnie podane nie stanowią jeszcze pełnego, sycącego posiłku. Jednakże o ile wykorzystamy frytownice, te zwykłe warzywa, nawet niezestawione z żadnymi dodatkami, staną się pysznym obiadem. I to obiadem, po którym poczujemy się smakowicie najedzeni.

Frytownice są więc sprzętem, który sprawdzi się w małej, domowej kuchni oraz z profesjonalnej restauracji. Takie urządzenia gastronomiczne pomogą smacznie i szybko nakarmić rodzinę, sprawią również, że oferta danego lokalu wzbogaci się o jedną z najbardziej lubianych przekąsek. Oczywiście, istnieje podział na frytownice amatorskie oraz profesjonalne: w domowym zaciszu raczej nie będziemy produkować frytek na skalę masową – chyba, że któryś z domowników okaże się naprawdę bardzo głodny. Z kolei frytownice stworzone dla gastronomii są zwykle bardziej pojemne i przeznaczone do pracy bez przerwy. Stosując w profesjonalnej kuchni wydajne frytownice, niemal pewny jest stały napływ klientów, chętnych na porcję ulubionej przekąski.

Amatorzy świeżych frytek znajdą się również w domowym zaciszu – w tym celu stworzono frytownice o nieco mniejszych gabarytach. Takie frytownice dostępne są w różnych modelach o ciekawych funkcjach dodatkowych, zaprojektowane są one tak, aby w razie potrzeby można było je przechować na półce, bez zabierania cennej, kuchennej przestrzeni.

Wszystko to sprawia, że świeże, chrupiące frytki możesz łatwo stworzyć w domowych warunkach: z nowoczesnym sprzętem nie ma już potrzeby odwiedzania lokali.

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Jakie toksyny zawierają grzyby trujące?

Wiele grzybów zawiera substancje szkodliwe dla organizmu człowieka. W dawnych czasach większość grzybów uważano za trujące lub przynajmniej podejrzane i ludzie woleli ich unikać, zamiast wzbogacać nimi swoje pożywienie. Dziś nasza wiedza na temat grzybów jest o wiele większa, ale niestety przypadki zatruć wciąż się zdarzają.

Wiele lat temu ludzie obawiali się spożywania grzybów. Po pewnym czasie, sytuacja się zmieniła i ludzie coraz częściej po nie sięgali. Zbieranie grzybów - przynajmniej w niektórych krajach - zaczęto gorliwie propagować. To posuwało się niekiedy tak daleko, że prawie wszystkie grzyby zaczęto traktować jako jadalne. Dopiero wzrastająca liczba zatruć, z których niemało kończyło się nawet tragicznie, stała się sygnałem ostrzegawczym i ponownie doprowadziła do zwiększenia ostrożności. Dzisiaj pełna ocena przydatności danego grzyba, to znaczy uznanie go za jadalny lub trujący, w przypadku wielu gatunków jest bardzo trudna. Okazało się bowiem, że niektóre grzyby, dawniej powszechnie zbierane i spożywane, nie są wcale tak nieszkodliwe jak przypuszczano. Ostre zatrucia wywołują nie tylko substancje bezpośrednio działające toksycznie (po jednorazowym spożyciu), lecz także takie,  które w większości są jeszcze dobrze  nie poznane, a które po wielokrotnym zjedzeniu grzybów danego gatunku gromadzą się w organizmie człowieka i dopiero z opóźnieniem mogą wywołać niekorzystne zmiany różnych organów, przede wszystkim w obrębie przewodu pokarmowego.

Zatrucia  możemy z grubsza podzielić na kilka kategorii według objawów zatruć lub typów toksyn. W każdej takiej grupie wymienione będą tylko te grzyby, które są najczęstszą przyczyną zatruć.

Zatrucia faloidynowe

Tak określa się zatrucia, które zakłócają czynności wątroby. Nazwa toksyny pochodzi od nazwy muchomora sromotnikowego (amanita phalloides), który jest najczęstszą przyczyną takich zatruć.  Wskutek podrażnienia tą toksyną przewodu pokarmowego, pierwszymi objawami są uporczywe wymioty i biegunki, które mogą utrzymywać się przez dwie doby. Pacjent traci dużo wody i soli mineralnych, co prowadzi do silnego wyczerpania organizmu. Potem pojawiają się bóle kurczowe w mięśniach kończyn dolnych, zaburzenia pracy nerek i zupełna apatia. Wkrótce biegunki i wymioty ustają, następuje pozorna ulga poprzedzająca tylko następną fazę zatrucia. Jest to krytyczny moment zatrucia. Jeśli pacjentowi wcześniej nie udzielono wystarczającej pomocy lekarskiej lub gdy spożył on większą ilość potrawy z grzyba, to traci przytomność i po 5-6 dniach umiera wskutek uszkodzeń wątroby i mózgu. Jeszcze trzydzieści lat temu zatrucia muchomorem sromotnikowym powodowały śmierć około 80% procent osób zatrutych. Dzisiaj, przy stale ulepszanych, nowoczesnych metodach leczenia, liczba zgonów znacznie się zmniejszyła i stanowi nie więcej niż 15 % przypadków. W dalszym ciągu jednak zatrucie muchomorem sromotnikowym stanowi bardzo poważne zagrożenie dla życia. 

Zatrucie muskaryną

Nazwa tej substancji pochodzi od nazwy gatunkowej muchomora czerwonego - amanita muscaria. Dawniej jego owocniki moczono w mleku i używano ich do trucia much. Dopiero w XX wieku stwierdzono, że zarówno muchomor czerwony, jak też muchomor plamisty (amanita pantherina) zawierają nieznaczne ilości muskaryny oraz że ich toksyczność zależy od innej substancji. Natomiast duże ilości muskaryny znaleziono u innych grzybów, takich jak strzępiaki i niektóre gatunki białych lejówek.

Zatrucie muskaryną ujawnia się niekiedy już w czasie spożywania grzyba, ale zwykle występuje później, w ciągu dwóch godzin od posiłku. Doprowadza ono do gwałtownych potów oraz do wzmożonego wydzielania gruczołów ślinowych i łzowych, wymiotów, biegunek, zaburzenia czynności serca z rzadkoskurczem i dreszczy. Charakterystyczne jest przede wszystkim zwężenie źrenic i zaburzenia wzroku. Najczęstszą przyczyną zatruć muskarynowych w całej Europie jest strzępiak ceglasty (inocybe patouillardii), który zawiera około 500 razy tyle muskaryny co muchomor czerwony. Śmiertelna dawka wynosi od 100-150 g grzyba.

Zatrucia psychotropowe

Są to zatrucia powodujące podrażnienie tkanki mózgowej. Przez długi czas jedynie muchomor czerwony był znany jako przyczyna zatruć, którym towarzyszyły zaburzenia psychiczne. Dopiero w latach pięćdziesiątych XX wieku odkryto inne grzyby trujące, po których zjedzeniu dochodzi do zaburzeń psychicznych. Wyróżnia się dwa typy zatruć psychotropowych: zatrucia psychotoniczne, powodowane przez tak zwaną mikoatropinę, i zatrucia psycholeptyczne, które wywołuje psylocybina.

Zatrucia pochodnym izoksazolu następują po spożyciu trzech gatunków muchomorów : muchomora plamistego (amnita pantherina), muchomora czerwonego oraz muchomora królewskiego (amanita regalis). Substancje toksyczne zawarte w owocnikach tego ostatniego gatunku nie są do dziś dokładnie zidentyfikowane i dlatego określa się je jako powodująca zatrucia mikoatropina.

Przebieg zatruć w przypadku spożycia wszystkich trzech wymienionych gatunków jest dość podobny. W pół godziny do trzech godzin od spożycia pojawiają się mdłości i wymioty, bóle głowy, zaburzenia czynności serca, zaczerwienienie źrenic prowadzące niekiedy do zaburzeń widzenia. Stan zatrutego często przypomina upojenie alkoholowe, pacjent bardzo dużo mówi, przeklina, śmieje się lub płacze, sam się uderza lub biega dookoła. Taki stan pobudzenia może być niebezpieczny dla chorego i powinien być zahamowany. W następnej fazie zatrucia pacjent popada w stan odurzenia, który niekiedy może zanikąć, ma halucynacje, krzyczy, broni się przed urojonym niebezpieczeństwem, by wreszcie zapaść w głęboki sen, z którego z reguły budzi się już w normalnym stanie, nie pamiętając o wszystkich swoich przeżyciach. Zatrucie najczęściej ustępuje po  dwóch lub trzech dniach. Pierwszą pomoc powinno stanowić spowodowanie wymiotów. Chorego należy przewieźć do szpitala, nie podając mu w czasie zatrucia ani alkoholu, ani mleka.

Zatrucia orelaniną

Zatrucia te powodują zasłonaki (cortinarius). Pierwsze zatrucie zasłonakiem rudym (cortinarius orellanus), któremu w Polsce uległo wiele osób, wzbudziło sensację przede wszystkim wśród mikologów. Wykazano wówczas istnienie substancji toksycznych w wielu innych gatunkach tego rodzaju, wcześniej uważanych za grzyby nieszkodliwe. Co roku dowiadujemy się o kolejnych takich gatunkach.

Dla zatruć orleaniną jest charakterystyczny stosunkowo długi okres, jaki mija od spożycia grzyba do wystąpienia pierwszych objawów zatrucia. Jest to najdłuższy okres latencji wśród wszystkich znanych zatruć grzybami, który może dochodzić do nawet 17 dni, co powoduje, że trudno jest powiązać pierwsze objawy zatrucia z tak odległym w czasie momentem spożycia grzybów. Toksyna powoduje ostre lub chroniczne uszkodzenie nerek. Początkowo występuje wielomocz, przechodzący w skąpomocz, następnie pojawiają się bóle brzucha, wymioty z równoczesnym uczuciem suchości w ustach i pragnienie. Bez odpowiedniej pomocy pacjent umiera z powodu niewydolności nerek.

Nazwa orelanina wywodzi się od nazwy gatunkowej c. orellanus, z którego została po raz pierwszy wyizolowana. Jest ona silniejsza niż toksyny muchomora sromotnikowego i stanowi mieszanię około 10 związków, z których najważniejsza jest grzymalina (nazwa pochodzi od nazwiska polskiego odkrywcy, S. Grzymały). Leczenie zatruć tymi toksynami jest możliwe tylko w specjalnych oddziałach dobrze wyposażonych klinik, gdzie pacjent może być podłączony do sztucznej nerki. Zatrucia te mogą także powodować : zasłoniak spiczasty (c. speciosissimus) i zasłoniak żółtobrzegi (c.gentillis).

Jeśli z jakiegokolwiek powodu, po zjedzeniu potraw z zawartością grzybów poczujemy się dziwnie, zawsze powinniśmy zgłosić się możliwie najszybciej do najbliższego lekarza. Bagatelizacja zatrucia grzybami może zakończyć się tragicznie, dlatego niezbędna jest wówczas pierwsza pomoc lekarska.

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Oszukana wódka, oszukane drinki

Telewizja kształtuje świadomość. Wynik: zainteresowanie biznesem restauracyjnym rośnie. Liczba pubów i klubów rośnie. Cóż z tego kiedy za biznes biorą się ludzie z przypadku. Skutek: telewizyjna wiedza nie wystarcza, a uczciwe podejście do klienta jest w cenie.

Czy na pewno wiesz co pijesz

Niestety, często nie. Potwierdzają to raporty służb sanitarnych. Pierwszy sposób to naciąganie gramatury. Proste i popularne. Zamiast piwa 0,5l dostajemy 0,4l. Zamiast przysłowiowej setki zmrożonej wódeczki, ociupinkę mniej. Tym mniej im bardziej jesteśmy wskazujący na spożycie. Takie niby nic, ale w skali miesiąca oszczędności mogą być naprawdę spore. A biorąc pod uwagę, jakie inne obciążenia ponosi właściciel firmy w Polsce, właściwie przestaje to dziwić.

Drugi sposób to oszustwo na jakości. Słynna zawartość wódki w wódce to pole do popisu dla pomysłowych barmanów. Czasem nawet to odgórne polecenie właściciela, dla którego to kolejny sposób na zwiększenie przychodów.  Można też zapłacić za wysoko gatunkowy alkohol, a dostać tani substytut. Ilu z nas jest w stanie to odróżnić? A po wypiciu kilku głębszych już nikt.  Swoją drogą ciekawe, czy można jeszcze gdzieś spotkać tajnych agentów służb sanitarnych dyskretnie mierzących alkomatem zawartość wódki w wódce. Bo znając uprzejmość naszych urzędów, które z przyjemnością uprzedzają, że przyjdą na kontrolę, to na tajemniczego klienta można liczyć chyba tylko w sieciówkach.

Przepis na drinka miej w pamięci

Podobnie rzecz ma się z drinkami. Choć tu pole do popisu jest dużo większe, bo liczba składników i sposób ich mieszania zawsze może być wytłumaczeniem, że coś nie smakuje tak, jak powinno. Ilość receptur rośnie wraz z ilością dostępnych na rynku ingrediencji. I co prawda znamy coraz więcej przepisów na drinki, wiemy co z czym i jaki smak powinien mieć ulubiony drink, ale niestety wcale nas to nie chroni. Przykład pierwszy z brzegu: lubimy tzw. długie drinki. Kolorowe, smaczne, a przy tym przyjemne dla oka. Często w ich skład wchodzi kilka składników, których odpowiednia jakość gwarantuje smak. A tu zamiast świeżo wyciśniętego soku z pomarańczy dostajemy przesłodzony napój z kartonu. Zamiast wysoko gatunkowej wódki – taniznę śmierdzącą bimbrem. Ale są za to parasolka i rurka, więc o co chodzi? Pół biedy, kiedy po wypiciu takiego cuda mamy tylko ból głowy. Gorzej, gdy kończy się wizytą u lekarza, bo w drinku znalazły się nieumyte cytrusy.

Pic albo nie pić, oto jest pytanie

A raczej gdzie pić albo nie pić. Oczywiście nie można odsądzać od czci i wiary wszystkich właścicieli pubów. Byłoby to bardzo krzywdzące, bo czarne owce są wszędzie, i wcale nie oznacza to, że całe stado jest czarne. W wielu restauracjach, klubach, pubach pamięta się o tym, że klient jest ważny. I takie miejsca warto znać, warto je sobie polecać, warto o nich pisać. Polecenie znajomego jest najlepszą rekomendacją, wiec rozdawajmy je hojnie, jeśli coś nam się podoba. Krytykujmy, gdy zostaniemy oszukani. A jak już naprawdę nie ma gdzie pójść to zróbmy sobie domówkę. 


Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Kuchnia włoska w Polsce – co o niej wiemy?

Kuchnia włoska jest nam znana od wielu lat, jednak czy naprawdę wiemy o niej tyle, ile myślimy, że wiemy? Prawdziwy Włoch raczej pokręciłby nosem, gdyby dowiedział się, w jaki sposób większość z nas przygotowuje pizzę lub makaron.

Zapominamy także o wielu innych kwestiach związanych z potrawami pochodzącymi ze słonecznej Italii. Przede wszystkim, najczęściej wykorzystujemy własne przepisy kulinarne, opracowywane przez polskich kucharzy albo uzyskane przez przypadkowe osoby drogą eksperymentów. A Włosi najbardziej cenią sobie tradycyjne receptury przekazywane z pokolenia na pokolenie.

W Polsce możemy znaleźć przepisy na pizzę każdego typu. Pojawia się ta na cienkim, średnim i grubym cieście, robiona przy użyciu drożdży lub proszku do pieczenia, chrupiąca i puszysta lub miękka po bokach i zwarta wewnątrz. A jaka powinna być prawdziwa, włoska pizza? Jej ciasto musi być drożdżowe, cienkie i smarowane tradycyjnym sosem pomidorowym, koniecznie posypany parmezanem. Nie wolno też stosować niczego „na pizzę”. Prawdziwa kuchnia włoska nakazuje, aby pizza była smakiem samym w sobie, bez dodatku sosów na wierzch, a tym bardziej, bez ketchupu. Jeśli chodzi o makaron, to konieczne jest, żeby był on twardszy, niż ten spotykany w Polsce. Kuchnia Italii dopuszcza wyłącznie spaghetti z makaronu al dente.

Poza tym, dla typowego Włocha bardzo ważne są dobre kawiarnie, a w nich prawdziwe, mocne espresso (to już rzecz wiadoma na całym świecie: włoskie espresso jest najlepsze!). Co ciekawe, Włosi są też zaskoczeni naszymi zwyczajami związanymi z piciem cappuccino. Pije się je max. do godziny 11:00, a nigdy później. Ewentualnie, można wypić je na podwieczorek do kruchego ciastka, ale zdecydowanie lepiej jest sięgać po nie, nie później, niż przy drugim, słodkim śniadaniu. Także polskie przepisy na tiramisu nie oddają esencji tego deseru. Ponadto, Polacy często używają oleju zamiast oliwy z oliwek, czego Włosi nie mogliby zrozumieć tak, jak i tego, że nasi kucharze niejednokrotnie zastępują parmezan jakimkolwiek innym serem. Jednym słowem: kuchnia włoska jest po prostu niepowtarzalna.

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Jak to jest z tą żywnością

Śledząc ostatnie doniesienia mediów odnośnie tak zwanej afery solnej wpadam w coraz to większe przerażenie. Wydawało by się, że żyjemy w świecie, którego wszystkie dziedziny podlegają rozmaitym przepisom, normom i regulaminom.

Takim ustrojem, w którym wydawało by się, że są przestrzegane wszelkie normy jest unia europejska do której należymy od kilku lat. Wydawało mi się, że UE jest gwarantem nie tylko bezpieczeństwa ekonomicznego, ale również jest swoistym batem odnośnie jakości produkcji, ekologii i innych szlachetnych terminów.

 

W końcu normy unijne są takie ostre, że wręcz absurdalne – krzywizna banana i średnica jabłek. Normy i inne absurdy są tylko po to by europejczycy mogli na swoich stołach gościć najlepsze, bezpieczne, certyfikowane dania, potrawy. Unia położyła łapę na naszym oscypku i innych regionalnych potrawach. Już nasi sąsiedzi nie mogą sprzedawać oscypka jako oscypka tylko muszą go inaczej nazywać. Gdzie ta wolność w tej europie. Wszystko jest zmierzone, nazwane i certyfikowane.

 

Jednak ostanie newsy ujawniły jak upośledzony jest system kontroli jakości w Polsce czyli również w unii europejskiej. Paru kombinatorów serwowało nam nieoczyszczoną sól drogową. Sprzedawali ją do wielu zakładów spożywczych. Co z tego, że badania wykazały jej znikomą szkodliwość? Czyli sytuacja ta pokazuje, że jak potrafią oszuści wprowadzić sól drogową w miejsce spożywczej, to czy nie może zdarzyć się taka sytuacja w innych przypadkach. W przemyśle stosowane jest wiele gotowych substancji nie tylko sól. Wędliny są traktowane różnymi środkami, począwszy od koncentratu dymu wędzarniczego na konserwantach kończąc. I co w przypadku gdy jakiś mądrala wpadnie na genialny pomysł zastąpienia jednego substratu jakimś świństwem?

 

Dlatego przestałem ufać gotowym wyrobom, ze sklepu. Wolę sam zrobić swoje wędzonki. Moja golonka wędzona lub kiełbasa biała są wykonane w znanej mi technologi. Smakowo są o wiele lepsze niż sklepowe. Moja wędzarnia dymi nawet dwa razy w miesiącu i dostarcza familii coraz to lepsze jakościowo wędliny.

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.